Sterylizator do smoczków i butelek rodzicielnik.pl
Dodatki ułatwiąjące życie

Sterylizator do smoczków i butelek.

Szykując się na przyjęcie naszego pierwszego, lub kolejnego maluszka zastanawiamy się czasem nad gadżetami, które oferuje nam bogaty rynek akcesoriów niemowlęcych. Szczególną uwagę zwykle zwracamy na to, co ma nasze maleństwo uchronić przed różnymi chorobami, zakażeniami, czy sensacjami brzuszkowymi czyli na higienę. Pierwsze tygodnie maleństwa to przyzwyczajanie się małego organizmu do życia w warunkach pełnych wirusów, bakterii i innych brudów, bo powiedzmy sobie szczerze, to nie to co idealne warunki w brzuszku Mamy. Maluszek nabywa odporności, jego skóra przyzwyczaja się do ubrania, detergentów, kremów, emolientów, wszechobecnej chemii, bakterii rodziców czy rodzeństwa, zwierząt etc.. Jestem zdania, że przynajmniej przez pierwszy miesiąc należy szczególnie zadbać o higienę akcesoriów, z których maluch korzysta czyli smoczek uspokajający, butelka, smoczek od butelki, laktator. Ja osobiście nie kupowałam sterylizatora, owsze myślałam o tym, czytałam, oglądałam. Jednak pomna na to, że moja Mama poradziła sobie bez tego urządzenia, a my byliśmy zdrowymi dzieciakami stwierdziłam, że wystarczą dawne metody, tj. wygotowywanie i wyparzanie. Tak jak wspomniałam przez pierwsze 4 tygodnie wygotowywałam akcesoria do karmienia raz dziennie wieczorem łącznie z laktatorem, a wrzątkiem przelewałam przed każdym karmieniem. Smoczek uspokajający gotowałam raz na kilka dni, a codziennie przelewałam wrzątkiem. Później powoli zmniejszałam częstotliwość, aby po 4 tygodniach całkowicie zaprzestać tego procederu. Długo zaś używałam specjalnego płynu firmy NUK do mycia butelek i smoczków. Oczywiście co jakiś czas wymieniałam butelki i smoczki na nowe (średnio co 3 miesiące). Córka nigdy nie miała pleśniawek ani problemów z brzuszkiem, dodam, że jest zdrowym dzieckiem urodzonym w terminie. Spytałam inne Mamy co sądzą o sterylizatorze, czy jest to wyprawkowy must have, czy raczej zbędny gadżet, poniżej znajdziecie odpowiedzi, a całość mam nadzieje, pozwoli Wam podjąć decyzję czy takiego zakupu dokonać, czy też nie.

Małgorzata – Szczerze mówiąc nawet nie pomyślałam o zakupie takowego sprzętu, przy pierwszym dzieciątku starannie gotowałam buteleczki, wyparzałam wszystko co tylko się dało i co tylko miało kontakt „ze skażonym terenem” – zmieniło się to od momentu kiedy poszłam z Mają na pierwsze spotkanie rehabilitacyjne – maluchy wszystkie zabawki wkładały do swoich buziaczków, a ćwicząc na piłce ślina lała się jak u psa boksera – byłam w ciężkim szoku, ale wspaniała rehabilitantka Pani Tereska wyjaśniła mi, że tak jest od lat i nic złego się nie dzieje i faktycznie nie było ani jednej pleśniaweczki. Przy synku nie szalałam już ze sterylnymi warunkami, myłam butelki i smoki w gorącej wodzie i przelewałam gotującą się wodą, synek ma rok i 5 m-cy i również nie mieliśmy aftòw i innych przygód, po urodzeniu maluszków kupowałam różne gadżety dla ich dobra i swojej wygody, ale w 100 % mogę zapewnić, że zakup sterylizatora to zbędny wydatek.

Alicja – My nie mieliśmy sterylizatora na liście, szliśmy bardziej w tradycyjną stronę czyli wyparzanie butelki we wrzątku. Poprzez nalanie wody do garnka tak aby woda przykryła wszystko. Jak woda zacznie wrzeć gotujemy na małym ogniu przez 15 min. Wiadomo że sterylizatorem może być łatwiej, bo jednak przy wyciąganiu z garnka można się poparzyć, ale w zasadzie wydaje mi się, że przy jednym dziecku na dwie butelki może nie warto kupować sterylizatora bardziej przy bliźniakach się by przydało. Musimy jednak pamiętać zawsze, że mycie, wyparzanie, sterylizacja butelek i smoczków mogą wydawać się uciążliwe, ale są niezwykle ważne dla zdrowia maleństwa. Pozostawione resztki pokarmu to doskonała pożywka dla bakterii, a układ pokarmowy dziecka jest jeszcze niedojrzały i bardzo wrażliwy. Niedokładne mycie akcesoriów dla karmienia może spowodować zatrucia pokarmowe, biegunki, czy zakażenia grzybicze jak pleśniawki. Jak dla mnie zbędny wydatek.

Agnes – Na mojej liście wyprawkowej nie było sterylizatora. Od początku butelki lub smoczki zlewam wrzącą, przegotowaną wodą. A nowe wygotowywałam zgodnie z zaleceniami producenta.
Dziecko nie chorowało aż do tej pory, ma 17-mcy. Więc jak dla mnie to zbędny wydatek.

Dzieciństwo Panny M – nie miałam sterylizatora ani przy pierwszym, ani teraz nie mam! Myślę, że można spokojnie sobie go podarować bo wyparzać można wrzątkiem, choć teraz kupiłam takie torebki do sterylizacji z Babyono, do których wkłada się wszystko umyte, wlewa wodę zamyka i do mikrofalówki się wkłada, ale nie wypróbowałam jeszcze bo udało się i karmię tylko piersią, ale koleżanka ma, używa i zadowolona jest.

Emilia – Nie było sterylizatora na liście wyprawkowej, koleżanka sprzedała nam elektryczny za drobne pieniądze więc go wzięliśmy, ale tak na prawdę użyłam go tylko raz! Nie mam 20 butelek jednego rodzaju, a maksymalnie 2-3, więc dla dwóch butelek sterylizatora się nie opłaca włączać nawet. Zajmuje dużo miejsca, więc dla mnie katorga tylko. U nas było czasem wyparzanie wrzątkiem przez polanie, a raz na jakiś czas wygotowanie i tyle. Zakup sterylizatora uważam za zbędny.

Ania – Ja nie miałam sterylizatora ani przy jednym ani przy drugim dziecku. Butelki wygotowywałam tylko raz, zaraz po kupieniu. Później już normalnie myłam płynem do naczyń i szczotką do butelek. Dzieci zdrowe i mają się dobrze. Według mnie przesadna sterylność to pierwszy krok do wiecznych chorób. Sterylizator był na mojej liście zbędnych gadżetów.

Żyj zdrowo – My nie kupowaliśmy, bo moim zdaniem to niekonieczne. Wyparzałam wszystkie butelki strumieniem gorącej wody i od czasu do czasu gotowałam je w garnku, ale naprawdę sporadycznie.

Piękne Rodzicielstwo – tak, ja uważam, że koniecznie…. to naprawdę ułatwiło mi życie, a dziś już wiem, że aby rodzicielstwo było piękne – trzeba szukać wszelkich sposobów aby było łatwe – wtedy ten piękny czas poświęca się wspólnym chwilom, a nie … ciężkiej robocie, ale jak akurat nie miałam go pod ręką to wyparzałam wrzątkiem i zostawiałam tak na kilka minut i też było ok.

Paulina – Ja miałam sterylizator, ale ani razu nie użyłam, 13 miesięcy karmiłam piersią, a później już nam był niepotrzebny.

Anna – nie miałam sterylizatora i nigdy nawet nie myślałam nad jego zakupem 🙂 i dałam radę, obydwoje żyją i mają się dobrze he he wszystkie części rozkręcałam i wrzucałam do miseczki tylko do tego przeznaczonej i zalewałam wrzątkiem.

Świat wokół Tosi – Nie kupowałam, powiem szczerze, że nawet nie pomyślałam o tym. Smoczki po kupieniu gotuje, a później płuczę wodą zwykłą lub przegotowaną i raz na kilka dni przeleję wrzątkiem. Butelek nie używam w ogóle.

Magdalena – Nie było go nawet w planach, ale za to oddzielna suszarka do aksesoriów maluszka jest i świetnie spełnia swoją rolę. Jeśli trzeba było coś porządnie doczyścić wystarczyła szczoteczka, płyn do mycia smoczków i akcesoriów dziecięcych i wrzątek. Uważam, że sterylizator to zbędna rzecz, no chyba, że się ma wcześniaka, albo chore dziecko. U zdrowych niemowlaków nie ma co przesadnie wszystkiego sterylizować bo dziecko, które nie ma styczności z bakteriami nie nabywa odporności.

Agnieszka – Ja tradycyjnie wyparzałam i robię tak do dziś, zbieram wszystkie smoczki, smoczki z butelek, wrzucam do miski i zalewam wrzątkiem, tak samo z butelkami, czasem też wkładam do zmywarki i po umyciu przelewam jeszcze wrzątkiem.

Joanna – my nie kupowaliśmy sterylizatora, a wszystkie butelki i smoczki sterylizowaliśmy w kuchence mikrofalowej wykorzystując kubeczek do sterylizacji który był dołączony do butelki lovi, ale tylko przez jakiś czas na początku, a potem tylko mycie pod bieżącą wodą.

Dwie Kromeczki – A ja ani nie sterylizowałam ani nie wyparzałam i żadne z moich dzieci nie miało problemów z aftami itp. Moja znajoma jest bardzo przewrażliwiona w tym temacie i wyparza wszystko po kilka razy, a dzieci z aft nie mogą się wyleczyć.

Anna – Ja kupiłam podgrzewacz i sterylizator 2w1. Ale szczerze powiem, że używałam go tylko jako podgrzewacz do posiłków dla małego, a wyparzałam butelki i smoczki jednak tradycyjnie w gorącej wodzie. Czasem zdarzyło mi się smoczek sterylizować jak np.: upadł.

Sylwia – Kupiłam używany sterylizator bo tańszy. Wiadomo, że używa go się tyko do około 6 miesiąca życia dziecka, więc nie chciałam kupować nowego. Na początku nie miałam potrzeby go używać bo synek smoczka nie chciał, a z butli tez nie pił bo karmiłam piersią, jednakże w momencie kiedy brodawki były w kiepskim stanie na jakiś tydzień poszła w ruch butla z odciąganym pokarmem i wtedy sterylizator był jak znalazł. Owszem wyparzałam butle również tradycyjną metodą, ale rzadko. Potem też się przydał jeszcze nie raz i to też fajne udogodnienie. Nasz sterylizator obsłużył potem jeszcze jednego dzidziusia na mm i kto wie może jeszcze się przyda.

Martyna –  ja wyparzałam smoczki i butelki w gotowanej wodzie. Jakoś kiedyś sterylizatora nie było i ludzie dawali radę więc po co i ja mam kupować..tylko kasę wydam, a co później z tym zrobię..niuni nic nie było i nie jest więc stare metody jak najbardziej.

shutterstock_113621494

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *