Ryszard Przymus „Znicze”
Palą się znicze…
Przypominają,
Że ktoś odchodzi,
Inni zostają.
Pośród cmentarzy
Cichych uliczek
Jak wierna pamięć – Palą się znicze…
1 listopada dzień Wszystkich Świętych, to jedno z piękniejszych i radosnych świąt obchodzonych w Kościele Katolickim. Święto to było również w czasach PRL dniem wolnym, ale oficjalnie starano się nadać mu charakter świecki i nazywano go Świętem Zmarłych, sąd tradycja odwiedzania rodzinnie tego dnia naszych bliskich Zmarłych, których w Kościach wspominamy 2 listopada poprzez tzw. wypominki. Wypominki jednorazowe odczytuje się na cmentarzu, oktawalne przez osiem dni od dnia Wszystkich Świętych. Taki wstęp gwoli ścisłości i wyjaśnienia, gdyż niektórym trochę się te święta mylą. Osobiście jestem za odwiedzaniem i wspominaniem bliskich zmarłych częściej niż raz w roku, wolę wiosenny spokój, letnie powiewy wiatru czy grudniowy śnieg skrzypiący pod stopami i wszechogarniającą cmentarną ciszę. Pamięć o bliskich nam zmarłych to dla mnie również wspólne przeglądanie zdjęć, wspominanie chwil z ich udziałem, wewnętrznie przeżywany żal, że nie ma ich już z nami. Moim zdaniem wspomnienia nie mają wieku, dlatego moja odpowiedź na pytanie „czy zabierać dzieci na cmentarz?” brzmi TAK. Zacznę może od tego, że nie jestem przesądna. Żaden tam czarny kot na drodze, drabina, rozbite lustro czy wcześniejsze przygotowania do narodzin dziecka oraz wiele wiele innych (czasem fantazja wymyślających mnie powala). Nie czuję klimatu, nie wierzę, ba! uważam nawet, że wierząc w takie głupoty możemy sami na własne życzenie przyciągnąć do siebie różne zdarzenia.
Pamiętam jak 20 parę lat temu zmarła moja śp. babcia, miałam wtedy nieco ponad 10 lat. Babcia mieszkała na wsi, żałoba więc odbywała się w domu zmarłej przy otwartej trumnie. Pamiętam jak tata zabrał mnie tam, miałam podejść do trumny i pożegnać się, a stare porzekadło mówiło, że trzeba dotknąć zmarłego by nas nie nawiedzał, musiałam więc podejść i dotknąć babcinej dłoni. Minęło ponad 20 lat, a ja ten jeden obraz mam przed oczami wciąż żywy. Dzisiaj rzadko kiedy już żegnamy naszych bliskich zmarłych w ten sposób, a w dużych miastach jest to w ogóle nie do pomyślenia. Nie mniej jednak tak jak zabieramy naszą córkę na śluby czy chrzty, tak i zabieramy ją na pogrzeby czy na cmentarz, gdzie jak wspomniałam wcześniej bywamy często. Od niedawna córka zadaje pytania, interesuje ją samo miejsce nekropolii i chłonie każde słowo, które jej przekazujemy. Również przy grobie staramy się wytłumaczyć w prosty sposób czym jest miejsce wiecznego spoczynku i dlaczego je odwiedzamy, co symbolizuje zapalane zniczy. Ostatnio sama wybierała lampki, które jej się podobały i z naszą pomocą je zapalała.
Uważam, że strach przed śmiercią czy przesądy nie powinny być powodem izolacji dziecka od tradycji. Dzieci to mądre istoty, które przyjmują rzeczywistość taką jaką im ją przedstawimy i jeśli odpowiednio wcześnie zaczniemy pokazywać im nie tylko piękno życia, ale również nieuchronność przemijania; zdrowie i radość, ale również chorobę i smutek wyrosną na empatycznych ludzi. Ludzi, którzy będą potrafili w pędzie codzienności się zatrzymać, znaleźć czas by odwiedzić chorego, czy w chwili zadumy wspomnieć bliskiego zmarłego.
„Na cmentarzu płomyki złote
i groby w chryzantemach.
Ludzie przyszli tu z myślą o tych,
których już nie ma.
Wspominają drogie imiona,
zasłaniają lampki przed wiatrem,
dla tych bliskich wieńce zielone
i bukiety jesienne pełne kwiatów. ”Helena Bechlerowa
(fot. pinterest.com różnych autorów)
Pieknie napisane tez tak uwazam,czesto zabieram starsza ze sobą jak jade zaświeci czy posprzątać,wtedy opowiadamy sobie rozne rzeczy właśnie na temat śmierci.U nas to nie tabu,sama pamietam jak babcie zegnalam w taki sam sposob jak Ty i do dzis na wsi tak jest,
My o przemijaniu i śmierci rozmawiamy z dzieckiem otwarcie, nie owijając w bawełnę. Każdego to spotka, dlaczego więc „chronić” dziecko przed tym co uniknione. Nie popadamy przy tym w pietyzm, raczej staramy przedstawić się wszystko czarno na białym.
Ja pamiętam, że jako dziecko uwielbiałam chodzić na cmentarz właśnie w to święto. Miałam z ciocią taką tradycję, że co roku późnym wieczorem szłyśmy na cmentarz. To ciepło, migoczące znicze robiło na mnie duże wrażenie. Zawsze odwiedzałyśmy wtedy groby naszych najbliższych, ale i zachodziłyśmy na cmentarz wojskowy, bu uczcić poległych. Teraz sama zabieram Mikołaja na cmentarz, by wiedział że tu leży jego dziadek, którego niestety nie poznał, a także inni bliscy naszemu sercu.