Jakiś czas temu pisałam, że wiele z nas po urodzeniu dzieci zapomina o sobie. Prace domowe, ogarnianie dzieci, czas dzielony pomiędzy wszystkich domowników z równym zaangażowaniem. Gdzieś w tym wszystkim jesteśmy my – kobiety, zadbane i realizujące swoje pasje sprzed macierzyńskich czasów, teraz z zadumą spoglądające na swoje zmęczone odbicie w lustrze. Nie jest łatwo, zresztą nikt nie mówił, że będzie.
Życie uświadomiło nas, mniej lub bardziej brutalnie, że różowe uśmiechnięte bobasy z reklam i idealnie wyglądające mamy to złudzenie. Rzeczywistość jest o wiele bardziej hm… kolorowa! Każda z nas musi przejść etap dresów poplamionych ulanym mlekiem i ogólnej życiowej rozpierduchy. Ba, mam nawet zdjęcia z tego okresu i czasem do nich wracam uśmiechając się pod nosem. Z czasem jednak wszystko się zmienia, budzimy się z tego macierzyńskiego letargu i zaczynamy w całym tym bajzlu dostrzegać siebie i własne potrzeby. Tak, matka ma potrzeby! Ba, ma obowiązek je mieć. Domowego ogniska mamy strzec, a nie w nim spłonąć.
Czas dla siebie, od tego zaczynamy. Dobra książka, film czy program, kubek gorącej kawy i odpoczywamy. Ładujemy baterie na maksa, nawet jeśli trwa to tylko chwilę. W tym czasie świat się nie skończy jak dzieckiem zajmie się tatuś/babcia/dziadek/ciocia (niepotrzebne skreślić). Na początku będzie dziwnie, ale powoli rozsmakujecie się w tej odrobinie luksusu. Właśnie, słowo klucz – luksus. Dla jednych chwila przy kawie, dla innych domowe SPA, a dla jeszcze innych zakupy. Chociaż tak właściwie dla każdej z nas są to kolejne etapy wracania do życia, ponownego odkrywania własnej kobiecości i podkreślania naturalnego piękna.
Mówią, że przyjacielem kobiety są diamenty ;). Oczywiście, każdy sposób na zrobienie sobie przyjemności jest dobry, a biżuterię lubi chyba każda kobieta. Osobiście nie jestem fanką aż tak wyszukanej, jednak dobrej jakości srebrem nie pogardzę. Lubię delikatne, złote łańcuszki i bransoletki. Takie drobne dodatki podkreślają naturalne piękno i dodają stylu nawet zwykłym jeansom. Zresztą na spacery z dziećmi często stawiam na wygodę i całą stylizację podkreślam właśnie fajnie dobraną, ciekawą biżuterią.
O wygodnej stylówie bez konieczności wydawania milionów monet i jesieni w garderobie mamy po 30-stce napiszę Wam już niebawem, bo to również ważne dla dobrego samopoczucia. Apropo wieku, taka ciekawostka, w Wielkiej Brytanii przeprowadzono ponoć badanie, którego celem było określenie, jakie zachowania przechodzą z pokolenia na pokolenie, i w jakim wieku się objawiają. Momentem granicznym, w którym to podobieństwo staje się wyjątkowo widoczne, jest ukończenie 32 lat. Właśnie wtedy zaczynamy mówić, zachowywać się i myśleć, tak jak nasze mamy. I wiecie co? Bóg mi świadkiem łapię się na tym… Od pewnego czasu obserwuję u siebie zwroty, które słyszałam od mamy kiedy byłam dzieckiem. “Patrz pod nogi”, “myśl co robisz” jak mnie to wkurzało ;), a teraz sypię córce jak z rękawa tymi samymi tekstami. Nikt tak jak moja mama nie umiał wygłaszać kazań, kiedy się napsociło. Oj, to było gorsze od kary ;). Nauka nie poszła w las, sama zaczynam je prawić i już widzę młodą jak ucieka i zatyka uszy ;). Widać, stare porzekadło “czym skorupka za młodu nasiąknie…” wciąż aktualne.
A Wy drogie Mamy po 30-stce jakie powiedzenia swoim mam kopiujecie wobec własnych dzieci? 🙂
(Fot. www.pinterest.com; www.pandoracharms.net; www.pixabay.com)
Uwielbiam biżuterię, zwłaszcza srebrną, jestem jak sroka 🙂
Takie chwile dla siebie są na wagę złota- od kiedy jestem mamą doceniam gdy mąż organizuje czas tylko dla mnie!
Lubię nosić kolczyki,do niedawna było to srebro, jednak z wiekiem przekonałam się do złota i teraz tylko ono mi odpowiada 😉
Oj nie pamiętam kiedy zrobiłam coś dla Siebie, dla lepszego samopoczucie. Muszę jednak to zmienić. Może jakieś drobne zakupy coś nowego dla siebie, dla polepszenia figury i stylu bycia.