Coraz częściej czytam o tym, że tzw. klapsy wymierzane dziecku są usprawiedliwianie wsparciem wychowawczym, że coś z zasady złego (Słownik języka polskiego: 1. uderzenie dłonią na płasko, wywołujące charakterystyczne klaśnięcie;) ubierane jest w ładne słowa i usprawiedliwiane dobrem malucha, dobrym środkiem wychowawczym. Bo działa. No tak, działa, tylko jakim kosztem? Sama jestem z pokolenia kar cielesnych, z dzieciństwa pamiętam pasek skórzany i pręt gumowy. Pamiętam, że nie mogłam popełniać błędów, być nieposłuszna, czy przynieść jedynki ze szkoły. Super, uczyłam się dobrze, byłam grzeczna, nie wywijałam. Dopiero dorosłe życie przyniosło skutki i taki sposób wychowania zasadniczo wpłyną na moje życie. Ktoś może powiedzieć (i często mówi) „ja też nie raz dostałem/dostałam i wyszłam/wyszedłem na ludzi.” Jasne, prawda, ale weź pod uwagę Drogi Rodzicu, że dziecko – ten mały człowiek, którego masz pod opieką nie jest Twoją kopią. Jest indywidualnym zbiorem cech i genów, jedynym i niepowtarzalnym. I to, co nie wpłnęło negatywnie na Ciebie, może wpłynąć bardzo negatywnie na tego małego człowieka w przyszłości. Może mu sprawić wiele bólu i cierpienia w dorosłym życiu. Bo teraz klaps zaboli na chwilę, maluch się uspokoi sprowadzony do parteru. Rodzic pokazał kto rządzi. Jutro nie będzie pamiętać. Zranienia psychiczne i duchowe zostają. Klaps to uderzenie, uderzenie to bicie, bicie to przemoc. Maluch daje popalić, nie słucha, wpada w histerię, awanturuje się, złości, próbuje wymusić, próbuje przekonać do własnych racji – czy to daje Ci Drogi Rodzicu przyzwolenie, by użyć argumentu siły, tylko dlatego, że siła argumentów nie działa? A spójrz na siebie, czy Ty czasami nie zachowujesz się podobnie wobec innego dorosłego? W domu, w pracy, na ulicy… Jakbyś się czuł/czuła gdyby ktoś zwyczajnie dał Ci klapsa w twarz? Ktoś większy i silniejszy od Ciebie? Nie wiesz? To ja Ci powiem bo niestety wiem, czułbyś się poniżony, przestraszony, czułbyś się jak dziecko wobec którego ktoś silniejszy używa siły, czułbyś się paskudnie bezradny i mocno zraniony. W relacji Rodzic – Dziecko jest to odbierane bardziej intensywnie bo istnieje zależność emocjonalna. Ktoś kto kocha rani. Najgorsze co może być. Chcę Ci pokazać Drogi Rodzicu, że ten mały człowiek, na którego być może teraz patrzysz, czuje i przeżywa, rozumie i wie. Nie zakładaj, że tak nie jest. Spójrzmy najpierw na siebie, na swoje relacje w domu. Alina Wieja w książce „być dobrą mamą” pisze: Brak miłości w małżeństwie rodziców powoduje, że dzieci są agresywne, nieposłuszne, w niewłaściwy sposób zwracają na siebie uwagę. Tak często się zdarza, że dzieci jak sejsmograf odbierają wewnętrzne konflikty między rodzicami i w oparciu o te przekazy ragują. Swoją nadpobudliwością, agresją wyrażają bunt przeciwko temu, że dorośli zajęci są sobą, zapracowani, nerwowi, kłótliwi. W ten sposób dają znać, że czują się niekochane. Agresja wzbudza agresję, a miłość rodzi miłość. Przyjrzyjmy się jak nasze dzieci zachowują się w stosunku do nas samych i do innych ludzi. Zwróćmy uwagę na te najbardziej niekontrolowane sytuacje. Tym razem nie po to, aby ukarać dzieci za niewłaściwe reakcje, lecz po to, by zobaczyć w nich odbicie nas samych i naszych postaw.” Co ważne, nie ma czegoś takiego jak „bezstresowe wychowanie”. Każdy z nas ma obowiązek uczyć dziecko właściwych postaw, pokazywać jakie reakcje są dobre, tłumaczyć jakie zachowania są złe, reagować, wyznaczać granice i konsekwentnie je egzekwować. Nie można pozwalać dziecku na wszystko przez pierwsze lata życia (a bo malutkie etc…) i liczyć na to, że dyscyplinę wprowadzimy za dwa-trzy lata. Nie! Wychowujemy od momentu, kiedy zauważymy, że niemowlę (TAK!) już świadomie zaczyna testować co może, a co nie. Jeśli ten czas na wychowanie Drogi Rodzicu zlekceważyłeś lub przegapiłeś z niewiedzy, to nie dziw się, że kilkulatek będzie trudniejszy, i bardziej się napocisz, co jednak w mojej opinii nadal nie daje Ci prawa do używania wobec niego siły. Uczymy się na błędach, ja też, ale ja mam świadomość, że to są MOJE błędy, a nie mojego dziecka, to MOJA wina, a nie mojego dziecka. I ja potrafię się do tego przyznać i wyciągnąć z tego naukę, a Ty?
Warto się dokształcać na temat etapów rozwoju dziecka, wybierać lektury z głową, aby nie być zaskoczonym buntem czy innymi psychologicznymi zjawiskami rozwojowymi u naszego malucha. Podejrzewam, że gdybym w dorosłym życiu nie przeżyła tego co przeżyłam, pewnie dawałabym przyzwolenie na klaps jak większość moich rówieśników, bo nie miałabym realnego odniesienia. Może byłoby mi łatwiej, bo teraz każdy dzień to walka z własnymi słabościami, duchami dzieciństwa. Nie zafunduję tego mojemu dziecku. Zrobię wszystko by konsekwencja, tłumaczenie, siła argumentów, czas jej poświęcany oraz przykład jaki jej daję swoim życiem i postępowaniem były wystarczającym środkiem wychowawczym. Czego i Tobie Drogi Rodzicu życzę.
Jeśli masz coś do powiedzenia to chętnie przeczytam Twoją opinię, proszę tylko o wyrażanie się w sposób kulturalny i niekogo nie obrażający. Pamiętaj, że Twoje słowa dają obraz tego jakim jesteś człowiekiem i poniekąd pokazują w jakim duchu wychowujesz swoje dzieci.