Podróże z dziećmi

Wakacje w górach czyli nasze siedem dni pełne wrażeń! :)

TJ2 Chyba każdy z nas czeka na wakacyjny wyjazd, czasem są to wyprawy bliższe, czasem dalsze. Generalnie nieistotne gdzie, ważne, że z dala od domu, z bliskimi, gdzieś gdzie można naładować akumulatory. My czekaliśmy dwa lata, w połowie lutego zapadła decyzja, że jedziemy na wakacje w góry, choćby się waliło i paliło, musimy odpocząć. Od początku zależało nam na miejscu, gdzie będziemy blisko natury, z dala od miejskiego zgiełku, gdzieś gdzie córka będzie miała radochę ze spędzania czasu wśród zwierząt, które na co dzień widuje jedynie w książeczkach. TJ4Ważna również była lokalizacja, jako że jesteśmy włóczykije i lubimy spędzać czas aktywnie. Tak trafiliśmy do Trzech Jaskółek w małej wsi Kiczory na Orawie. O tej rodzinnej agroturystyce możecie poczytać TU, zaś my po pobycie na miejscu możemy Wam z ręką na sercu powiedzieć, że jeśli szukacie PRAWDZIWEJ wiejskiej agroturystyki w górach, w dobrej lokalizacji, z Gospodarzami z sercem na dłoni i nie macie wymagań pięciu hotelowych gwiazdek jest to miejsce dla Was. Chociaż Gospodarze wychodzą na przeciw również bardziej wymagającym klientom i już za dwa lata zostaną uruchomione apartamenty w nowo wybudowanym domu na wzgórzu. My luksusów nie potrzebowaliśmy, pokój z aneksem kuchennym, stołem jadalnym i własną łazienką spełniał w 100% nasze oczekiwania. Otaczająca nasTJ3z cisza i spokój, bliskość natury, szum górskiego strumienia płynącego tuż obok domu to nasz wakacyjny strzał w dziesiątkę. Przed domem plac zabaw, który niezmiennie każdego dnia mamił córkę i powodował różnice zdań co do celu naszego wyjścia z pokoju, popołudniami i wieczorami był nieoceniony bo dziecko mogło się wyszaleć i znokautować przed nocą skutecznie ;).  Naszą wakacyjną przygodę rozpoczęliśmy w deszczowej aurze, jednak nie było to dla nas zaskoczeniem, byliśmy na to przygotowani i nie daliśmy się pogodzie dzielnie zwiedzając okolice. Córcia z sercem na dłoni zaskarbiła sobie sympatię domowego kociambra, który zaufał jej na tyle, że dał się wyprowadzić na spacer wzdłuż górskiego strumyka. Okazało się, że są to tereny grzyborodne więc kilka dorodnych okazów padło naszym łupem. Deszcz lał z przerwami przez pierwsze dwa dni, my jednak nie siedzieliśmy w pokoju, pierwszego dnia po porannym spacerze błotnistą, górską ścieżką zdecydowaliśmy się na zwiedzanie Skansenu w Zubrzycy Górnej. Udało się wyjść z tego sucho ;), a sam Skansen3Skansen fajny i warty odwiedzenia jeśli ktoś lubi tego typu wycieczki krajoznawcze. Ja lubię ten charakterystyczny zapach starych domostw, zobaczyć i posłuchać jak na odwiedzanych terenach żyli ludzie w XIX wieku, podejrzeć chociaż skrawki ich codziennego życia. To w dzisiejszych czasach niezwykle fascynujące.skansen2

 

 

skansen1

Skansen

Skansen4

TermyNastępnego deszczowego dnia niewiele myśląc zapakowaliśmy kąpielówki, ręczniki i zachęceni przez współlokatorów zrobiliśmy wypad do Chochołowa na nowo otwarte termy. 3 godziny relaksu i korzystania z dobrodziejstw wód termalnych wyssało z nas energię 😉 i napełniło całkowitym błogostanem. Co mogę powiedzieć o samych termach, 3 poziomy, na dwóch z nich baseny, kawiarnia oferująca szwedzki stół z daniami obiadowymi i deserami (można posmakować regionalnej kuchni), duże przestronne szatnie wspólne więc nie ma problemu z przekazywaniem sobie dziecka z rąk do rąk przez drzwi, pełna elektronika dzięki czemu nie ma konieczności zabierania ze sobą portfela – wszystkie dodatkowe dopłaty są naliczane na elektroniczne bransoletki, które są rozliczane przy wyjściu. Wielkim minusem są bardzo śliskie schody prowadzące na antresolę z kawiarnią i brak WC na tym poziomie, mąż schodząc z córką niestety się poślizgnął. Na szczęście skończyło się tylko na stłuczonym palcu, ale mogło być gorzej. Jeszcze jednym mankamentem jaki mi się rzucił w oczy (poza wszędzie stojącymi potykaczami z napisem „śliska nawierzchnia”) są obrotowe bramki, niestety są one niebezpieczne dla dzieci (córka przechodząc dostała tym w głowę…), a nie zawsze jesteśmy w stanie przenieść dziecko na rękach. Uważam, że przy tego typu rodzinnych pływalniach powinno być osobne przejście obok dla dzieci lub bramki otwierajChochołówące się do przodu jak w marketach. Jeśli chodzi o ceny to taki 3 godzinny wypad (2+1) z obiadem będzie kosztował około 200 zł bez korzystania z basenów na poziomie -1, które są dodatkowo płatne. Podsumowując za te pieniądze według nas mogłoby być o wiele lepiej.

Po wrażeniach termalnych ruszyliśmy z powrotem podziwiając przepiękne drewniane domy w Chochołowie, kolejnym przystankiem na naszej trasie były odwiedziny Wujka, gdzie posmakowaliśmy regionalnych serów (oscypek i bundz) oraz wiejskiego masła i miodu z zaprzyjaźnionej pasieki.

GubałówkaW środę chmury się rozstąpiły i z nadzieją spojrzeliśmy na skrawki błękitnego nieba, tego dnia obraliśmy kierunek na majestatyczne Tatry, które odsłoniły przed nami swoje szczyty. Zgodnie z sugestią Wujka za Chochołowem skręciliśmy w stronę Dzianisza i piękną trasą widokową pojechaliśmy prosto pod samą Gubałówkę. Pogoda była idealna, z każdą godziną robiło się coraz pogodniej, kiedy przygrzewało słońce było naprawdę ciepło. Zaliczyliśmy spacer po Gubałówce, oczywiście kolorowe stragany i zabawki spowodowały u dziecka totalny odlot i histerię, ale przetrwaliśmy to. Z pomocą przyszedł kucyk, które uwielbia Gubałówka3i mogła się na nim przejechać. Powolny spacer i chłonięcie widoków ładowało akumulatory. Pod względem położenia to niesamowite miejsce, byliśmy dość wcześnie więc jeszcze przed największą falą turystów, mogliśmy spokojnie się przejść, zrobić fajne zdjęcia i bez kolejki dostać się do kolejki. Z pewną dozą niepewności podeszliśmy do pomysłu zjechania i wjechania otwartą kolejką, gdyż nie wiedzieliśmy jak córa zareaguje. Jak by chciała schodzić w połowie drogi mielibyśmy kłGubałówka4opot 😉 jednak wiedzeni przeczuciem, że to dziecko byle czego się nie boi wsiedliśmy. Nie pomyliliśmy się, była zachwycona i chciała jechać jeszcze raz ;). A widoki? Co tu dużo mówić, osnute mgiełką chmur Tatry pokazały nam swoje piękno w całej swojej okazałości. Sześć lat na to czekałam :), ten widok nie znudzi mi się nigdy.

Kolejnym punktem naszej wyprawy było Zakopane, odstawiliśmy samochód do znajomych i poszliśmy na małą wycieczkę. Urokliwymi uliczkami zmierzaliśmy w stronę Krupówek, wcześniej jednak zahaczając o park, gdzie młoda mogła się wyszaleć na zjeżdżalni, karuzelach i innych huśtawkach.DSC_0226 Park u stóp gór. Tak jak pełne turystycznego zgiełku Zakopane mnie męczy, tak zachwycam się jego położeniem.

TytułowePóźniej były Krupówki, a tam jak wiadomo mnóstwo ludzi, gwar, ścisk i ogólny chaos. Przeżyliśmy to, nawet udało się zrobić kilka fajnych fotek, ale poza tym zmęczenie level hard. Stanowczo to nie miejsce dla nas, wolimy spokojniejsze rewiry. Dzień minął nam błyskawicznie, wracaliśmy naładowani pięknymi widokami i zadowoleni z udanej wyprawy.

Następnego dnia zaczął się upał, zaraz po śniadaniu ruszyliśmy do Rabki Zdrój by odhaczyć zaplanowany na ten dzień Rabkoland. Nasze wrażenia? Cóż, pomysł fajny, ale realia polskie. rabkoland2Bezpłatnie wchodzą dzieci do 85cm, czyli niespełna 3 latek płaci pełny bilet mimo, że nie skorzysta z większości atrakcji, a tam gdzie może wejść na odpowiedzialność i pod opieką osoby dorosłej nie zawsze ma możliwość choćby ze względu na ewentualny słaby żołądek opiekuna. Tam gdzie opiekun nie może wsiąść z dzieckiem zwykle regulamin wskazuje, że maluch musi mieć skończone 4 lata. Także jeśli nie bezpłatnie to takie dzieci powinny płacić chociaż 50% ceny biletu bo to, z czego mogłaby sama korzystać czyli małe automaty są płatne (2zł tak jak w centrach handlowych). Kobiety rabkolandciężarne wchodzą za 15zł mimo, że właściwie z większości atrakcji mogą skorzystać. Dziwne to jak dla mnie. Poza tym dużo wszystkiego na zbyt małej powierzchni, stąd tłok. Po jednym pracowniku na karuzele, co powoduje kolejki, bo zanim tenże wpuści wszystkich, obejdzie i sprawdzi zapięcia, wróci, uruchomi to już kolejna wielka kolejka stoi. Mała skorzystała z kilku atrakcji, podobały jej się gokarty, samochodziki i jedna szybka karuzela. Spędziliśmy tam 3 godziny i spasowaliśmy, zmęczenie wzięło górę.

TJWróciliśmy na naszą bazę, gdzie odpoczęliśmy w ciszy i spokoju. Mała mogła skakać na trampolinie do woli i szaleć na podwórku z obecnymi tam dzieciakami. Kiedy zaczęło się ściemniać Gospodarze zastawili stół regionalnymi dobrodziejstwami, rozpalili ognisko i mogliśmy się integrować wraz ze wszystkimi wczasowiczami przy akompaniamencie regionalnego zespołu. Panowie i chętne panie mogły popróbować również procentowych wyrobów, także dla każdego coś miłego. Dzieci szalały wkoło, były tańce i śpiewy, plaster miodu z pasieki na osłodę i wszędobylski królik, który przechadzał się wśród gości licząc na kawałek serka ;).

TJ1Na takim wypadzie warto spędzić jeden dzień na gospodarstwie, zobaczyć jak doi się krowy, nakarmić kury i powłóczyć się po okolicy. Po deszczowych dniach las pachniał cudownie, górski strumyk się uspokoił i delikatnie szumiał kiedy szliśmy na poszukiwania owoców lasu. Cała nasza trójka czerpała radość i spokój z tego miejsca. Poza spacerami spędzaliśmy czas na hamaku obserwując szalejącą po podwórku córkę, która co chwilę przybiegała podniecona opowiadając o króliku, małych kurczaczkach, cielaczku w oborze i mnóstwie innych zaobserwowanych cudach, jakich w mieście nie uświadczy.

RZ1Ostatni dzień naszych wakacji to powrót do Rabki Zdrój. Niezwykłe miasto, malowniczo położone, pełne uroku. Najpierw skierowaliśmy się do parku, gdzie obeszliśmy tężnie solankową i powdychaliśmy jodu, którego w obecnej ciąży mam niedobór. Później Tata z córką wsiedli na dwuosobowego gokarta i pomknęli w siną dal, a ja mogłam spokojnie spacerować i cieszyć się ciepłem oraz urokiem tego miejsca. RZ

Obiad w parkowej restauracji i kierunek plac zabaw. Jakżeby inaczej 😉 przecież to najważniejszy dla małego podróżnika punkt każdej wyprawy. Tak właściwie to pozostałe atrakcje wizualne są dla nas, ona ma jeden azymut 😉 ot taki wiek i nie ma co z tym walczyć. Jednak i tak cieszę się, że udało nam się trochę rzeczy jej pokazać, mimo, że czasem musiało być to opatrzone głośnymi negocjacjami ;). Tego dnia w Rabce grało DSC_0389Lato z Radiem więc tam właśnie skierowaliśmy nasze kroki popołudniową porą, która nadeszła błyskawicznie. Mała była dzielna, mimo zmęczenia dawała radę. Namalowała kilka obrazków, dostała parę gadżetów, zjadła trochę sałatki, którą raczył uczestników Robert Sowa, zaś w aucie padła zanim zdążyłam powiedzieć – to były naprawdę fajne wakacje!

A jak nie macie jeszcze dosyć to poniżej kilka fotek dodatkowo 😉

RZ2

RZ3

rabkoland3

Gubałówka5

Gubałówka6

Gubałówka2

Gubałówka1

 

 

Możesz również polubić…

3 komentarze

  1. Agata Wierzgacz says:

    Cudowny wyjazd 🙂 piękne zdjęcia i mnóstwo atrakcji 🙂

  2. Suuuper 🙂 Ja tez luksusów nie potrzebuje i pokój z łazienką mi wystarcza 🙂 Spędziliście te wakacje w górach zupełnie inaczej niż my, ale pieknie 🙂 Zwierzęta, gospodarstwo, cisza i spokój-cudnie 🙂

  3. My w Rabce weszliśmy z maluchami prawie na wszystko 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *