Chcę, by moje dziecko było zdrowe. By wyrosło na dobrego człowieka. Dobrego, czyli takiego, który szanuje innych, czyni dobro, żyje uważnie i odważnie, i jest tolerancyjny (bo to się bardzo wiążę z szacunkiem).
Od czego by tu zacząć wychowywanie takiego małego człowieka? Tolerancja i szacunek – to wydaje się być strasznie skomplikowane. Jak wytłumaczyć dziecku, że „inny” znaczy po prostu „inny od nas, różny”, ale nie gorszy? Przypominam sobie przeróżne sytuacje, w których łapałam myśli i słowa jak rybka (czyli, że mnie zatkało), a tu trzeba nie dość, że się zachować, to jeszcze sklecić na prędce mądrą, pouczającą wypowiedź! (Bądź mądra, matko – chciałaś, to masz!)
Przykłady? Bardzo proszę:
„Mamo, dlaczego tu tak śmierdzi!!!??!!” (to po wejściu do autobusu)
„Czemu ta pani ma takie dziwne jedno oko?”
„Nie będę się bawić z Maćkiem, bo on robi siku w pieluchę, jak dzidzia”
i tak dalej. Możecie dopisać sobie kilka zdań z waszego życia.
Grubas jest taki śmieszny w starych, niemodnych ciuchach
Skąd ten wpis? Kilka dni temu stałam na przystanku, czekając na autobus. Obok grupka młodzieży bardzo dobrze się bawiła, wyśmiewając swojego kolegę (znali imię i nazwisko), a raczej jego tuszę i ubranie. Chłopiec miał nadwagę i był dość skromnie ubrany. Zrobiło mi się beznadziejnie źle w środku. Gdy podjęłam decyzję o tym, żeby zabrać głos, młodzież wpakowała się do autobusu i zniknęła. A ja pomyślałam, że ostatnia rzecz, jakiej bym chciała dla mojego syna, to właśnie brak szacunku dla innych. Wyobraziłam sobie, że ten wyśmiewający nastolatek to mój syn. I znów poczułam ciężar obowiązku wychowawczego. Bo od czego zacząć, by uniknąć błędów innych rodziców i wychować dziecko na takie, które wyśmiewać się z innych nie będzie?
Ktoś jest niepełnosprawny i porusza się na wózku, ktoś kuleje, ktoś nie ma ucha lub nogi, ktoś jest niewidomy, ktoś ma białe plamy na ciele, ktoś jest otyły, niski, chudy, łysy, brzydki, jąka się, mówi powoli… Ktoś słucha innej muzyki, lubi inny styl życia niż my, jest wierzący lub niewierzący, nie jada mięsa, pochodzi z innego kraju, żyje w innej kulturze. Sporo różnic mniejszych i większych między nami. Chciałabym, żeby mój syn szanował innych, akceptował ich z wszelkimi innościami, był tolerancyjny. Ale mówiąc „szanował innych”, mam na myśli również siebie i inne osoby z otoczenia – jego tatę, dziadków, ciocie, znajomych, sąsiadów. Bo przecież o to też tu chodzi. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której dziecko nie akceptowałoby najbliższych, tylko dlatego, że są inni. Bo przecież każdy z nas jest właśnie inny.
Co mówić i jak mówić? Kiedy mówić?
Tolerancja jednak nie bierze się sama z siebie – jest następstwem tego, jak sami mówimy do dziecka i co mówimy wtedy, kiedy nas nie słyszy, bo rozchodzi się o to, jaką MY mamy postawę wobec innych. Co pokazujemy dziecku, co mu przekazujemy.
Zauważanie różnic to też dla dziecka ważna nauka. Czasami czuję się speszona komentarzem syna: „Mamo, dlaczego ta pani jest taka niska?” lub „Mamo, ten pan ma duży brzuch”. Ale zastanawiam się, czy nazywanie rzeczy po imieniu jest czymś złym? Oczywiście nie ulega wątpliwości, że im starsze dziecko, tym lepiej do niego dociera, że niektóre słowa mogą sprawić komuś przykrość i że warto porozmawiać o kimś tak, by nie słyszał. Ciężko jednak zarzucać trzy- czy czterolatkowi, że opisuje świat takim, jakim go widzi. Zarzucić mogłabym sobie, gdyby drwił, kpił lub obrażał innych. Tak się jednak nie dzieje. Dlaczego?
Uczę zrozumienia dla różnorodności
Za każdym razem, gdy widzimy kogoś, kto wygląda, zachowuje się inaczej, niż moje dziecko zna i rozumie, wyjaśniam – głośno. Nie mam w zwyczaju szeptać, czerwienić się i udawać, że to nie moje dziecko skomentowało daną sytuację. Za to zawsze ze spokojem mówię:
„Tak synku, ta pani ma niebieskie włosy, ponieważ lubi ten kolor. Ludzie farbują sobie włosy i ta pani wybrała kolor niebieski. Każdy z nas jest inny i może wyglądać inaczej. Ja mam włosy brązowe, a ciocia Ania – jasne. Różnimy się.”
„Synku, tak, ten pan ma duży brzuch. Ludzie mają różne brzuchy – duże i małe. Jedni są wysocy, inni są niscy. Zobacz, ja jestem niska i ma krótkie włosy, a tamta pani jest wysoka i ma długie włosy. Są więc i tacy, którzy mają mniejsze i większe brzuchy. Każdy z nas jest inny.”
Nazwanie sprawy po imieniu, bez negatywnego komentarza, jest naprawdę ważne. W naszym przypadku otyły pan najpierw zmarszczył czoło, gdy usłyszał mojego syna. Chwilę potem, gdy zaczęłam tłumaczyć dziecku, jak to czasem z brzuchem bywa – raz jest duży, raz mały, mężczyzna zwrócił się do nas i z uśmiechem powiedział:„Zdrowo się odżywiaj, mały, bo zobacz, co ci wyrośnie, jak będziesz jadł tłuste rzeczy. Ja nie słuchałem się mamy i patrz, jaki mam duży brzuch!”
Uczę syna zauważać różnice, traktować je normalnie i mówić o nich nie zawsze głośno, nie zawsze na forum. Inność nie jest jednak dla niego sensacją, jest pewnym faktem, który stwierdza i do którego czasami potrzebuje komentarza.
Tłumaczę, że bywa różnie
Ponad rok temu czytaliśmy książkę o grupie uczniów, wśród których było chłopiec na wózku inwalidzkim. Nie powiem, żeby opowieść porwała tłumy, raczej została przyjęta obojętnie (sprawę pogarszał fakt, że nikt, absolutnie nikt nie mógł się wtedy równać z Zygzakiem). Ale kilka tygodni później na spacerze minęliśmy małżeństwo z córką na wózku inwalidzkim. Mój syn zatrzymał się i powiedział wyraźnie: „Mamusiu, ta dziewczynka jest jak z naszej bajki. Ja wiem, że ją bolą nóżki, dlatego nie może sama chodzić i rodzice jej pomagają”. Rodzice tej małej uśmiechnęli się, ukłonili nam, pomachali.
Wytłumaczyć dziecku świat w jego różnorodności, to zadanie karkołomne, ale jeśli ograniczymy się do tego, co w najbliższym otoczeniu – może się udać.
Osoby niepełnosprawne, osoby wyglądające inaczej – cierpliwie i w zgodzie ze sobą tłumaczę dziecku to, co nas otacza. A on rozumie. Ale to nie jest zamknięty temat, bo nie dalej jak dziś „przyniósł” z przedszkola komentarz dotyczący „tego głupiego Franka, który się wywala jak biegnie. Jak baba! Nie umie biegać, jakiś gamoń z niego” .
No, jest pole do działania. Znów niestety. Zaczynam od rozmowy o tym, co znaczy być głupim i dlaczego jedni skaczą po drzewach, a inni się potykają na prostej. Bardzo pomaga w tym internet – oglądamy filmy z dziećmi w roli głównej, które czasami robią rzeczy, o których synkowi się nie śniło: grają na perkusji, skaczą na trampolinach, tańczą skomplikowane układy. To dla niego doskonały punkt odniesienia – sam tego nie potrafi, czy więc jest, jak ten Franek, głupi i niezdarny? Szybko dochodzi do wniosku, że nie
A ja? Modelką nie jestem, ani z wagi, ani ze wzrostu. Jestem sportowym beztalenciem i pewnie już niedługo mój syn przekona się, że z mamą nie poszaleje na nartach i nie stoczy rozgrywki roku w siatkówkę. Chcę jednak, by widział we mnie człowieka, zaakceptował, że jestem taka, jaka jestem. Tak jak ja akceptuję jego i uczę akceptować innych z ich zaletami, wadami i różnicami. Różnorodność jest ważna i piękna (i wcale nie piszę tego, żeby mi się miło zrobiło, że nie każdemu jest dane być matką o figurze modelki zdobywającej medale w siatkówce plażowej).
Akceptuję bezwarunkowo
Myślę, że ogromne znaczenie ma także to, że on czuje się ważny, zauważany, dobry i doskonały w swoim małym jestestwie. Łatwiej mu akceptować innych, gdy jest akceptowany w pełni przez najważniejsze dla niego osoby. Codziennie dostaje przekaz, że go kocham, że jest wspaniały, mądry i dobry (oczywiście obok idzie sto innych przekazów związanych ze stawianymi mu granicami, z tym, jak się zachowuje, co robi i że mnie zaraz coś trafi, jeśli się nie uspokoi). Wierzę, że dzięki temu nie będzie nigdy potrzebował wzmacniać poczucia własnej wartości kosztem innych.
Źródło: www.ladymama.pl
Tekst: Lady Mama
Foto: Fotolia.pl