Biblioteczka malucha DZIECKO Książki

„Serce na sznurku” Małgorzata Domagalik

Mała Foczka traci mamę. W tych tragicznych okolicznościach jej losy nieoczekiwanie krzyżują się z losami Ksawerego – niedźwiedzia polarnego. Czy przyjaźń pomiędzy małą foczką i wielkim niedźwiedziem, odwiecznym wrogiem fok, będzie możliwa? 

„Serce na sznurku” Małgorzata Domagalik

serce na sznurku

W tej historii ludzie nie odrobili najważniejszej lekcji – z człowieczeństwa. Są okrutni, zabijają z zimną krwią. To zwierzęta są tu najlepszymi nauczycielami tego, co ważne. Mała Foczka, jeszcze za mała na to by mieć imię, traci mamę, którą zabija człowiek w czarnych buciorach. Mama resztkami sił każe córce być odważną i uciekać, co też mała foczka czyni. Płynie najszybciej jak umie nie wiedząc dokąd. Kiedy już nie ma siły płynąć dalej wychodzi na brzeg i idzie przed siebie przytłoczona wspomnieniem o umierającej mamie. Z wycieńczenia pada, okazuje się że prosto pod drzwiami Ksawerego, który znajduje ją na współ zamarzniętą. Kładzie ją przy kominku i ma dylemat czy ją zjeść, ale przecież sam jej nie upolował więc straciłby poważanie wśród towarzyszy.

Jego rozważania przerywa nadany w radio komunikat o obławie na niedźwiedzie polarne zorganizowanej przez Czarne Buciory, w które życie stracił jego wierny przyjaciel Emilian. Ksawery z komunikatu dowiaduje się, że cudem uszła z życiem żona Emiliana – Ewelina i ich maleńka córeczka. Niewiele myśląc postanawia ją odnaleźć i ściągnąć je do siebie gdyż ma przeczucie, że ludzie po nie wrócą. Zapomina o małej Foczce, która zdążyła się rozmrozić i z zaciekawieniem przygląda się temu, co Ksawery robi. Ten zaś pakuje wszystko co potrzebne do długiej wędrówki na sanie i zamyka drzwi od zewnątrz zostawiając Foczkę w środku. Czy mała Foczka poradzi sobie sama pośród polarnego pustkowia z niesprzyjającymi po sąsiedzku zwierzętami? Czy Ksawery odnajdzie Ewelinę i jej córeczkę żywe? Czy sam wróci z tej wyprawy?

Bohaterowie książki „Serce na sznurku” mierzą się ze stratą, uczą zaufania, poznają wartość najwyższego poświęcenia. Przyjaźń, dowcip, wzajemna pomoc – w świecie stworzonym przez Małgorzatę Domagalik to zwierzęta są najlepszymi nauczycielami tego, co ważne. „Serce na sznurku” to piękna opowieść o więzi, która nie miała prawa się zawiązać. O poświęceniu, które uświadamia to, co najważniejsze. O miłości, która jest w stanie pokonać więcej niż arktyczny chłód. Wzruszająca opowieść wzbogacona pięknymi ilustracjami Marcina Piwowarskiego chwyta za serce zarówno małych jak i dużych.


Możesz również polubić…

5 komentarzy

  1. Beata says:

    Ksawery wybiega z domu na poszukiwanie żony i córeczki. Tak się spieszył, że niedokładnie zamknął drzwi. Foczka wydostała się na zewnątrz przez niedomknięte drzwi. Na zewnątrz było bardzo zimno. Mimo to foczka nie traci nadziei, że odnajdzie kogoś ze swojej rodziny. Gdy tak porusza się przez mroźne pustkowie spotyka zbłąkanego niedźwiedzia polarnego. Pomimo towarzyszącego jej strachu postanawia zbliżyć się do niedźwiedzia. Czuje, że w każdej chwili może stać się ofiarą Miśka. Po całym dniu wędrówki dotarli do morza. Foczka i niedźwiedź są już zmęczeni i głodni. Foka wskakuje jednak do wody aby złowić ryby dla siebie i swojego towarzysza. Niedźwiedź z początku niechętnie się częstuje. Ale po chwili już nie ma z tym problemu i zjadają razem.
    W chwili gdy jedzą ryby zjawiają się inne niedźwiedzie. Mała foczka bardzo się boi ponieważ niedźwiedzie próbują ją atakować. Towarzysz staje w obronie mniejszej przyjaciółki. Staje na dwóch łapach i odtrąca wrogów. Niedźwiedzie uciekają w popłochu. Foczka była bardzo wdzięczna niedźwiedziowi za uratowanie życia. Wyskoczyła do morza , spotkała tam wśród stada fok swoją siostrę i była szczęśliwa.
    W tym samym czasie Ksawery dotarł do miejsca, gdzie przebywała jego żona i córką. Był szczęśliwy, że odnalazły się całe i zdrowe. Wszyscy razem wrócili do domu

    1. Super, powodzenia!! 🙂

  2. Bozena says:

    Ksawery myśląc jedynie o tym by zdążyć na czas, biegnie przed siebie ile sił w łapach. Nie zważając na szalejącą dokoła zamieć. Nic w tej chwili się nie liczy, nic poza Eweliną i jej córeczką. Wie, że teraz jedynie on może ochronić rodzinę najlepszego przyjaciela. Przecież kiedyś obiecał, obiecał Emilianowi że jeśli coś mu się stanie to on zajmie się jego żoną i dzieckiem. Nie może teraz go zawieźć.

    A w domu niedźwiedzia do sił wraca mała foczka. Rozgląda się wokoło zastanawiając się gdzie tak właściwie jest i co ważniejsze, jak się tu znalazła. Urocze, ciepłe wnętrze domku wzbudza w niej spokój. Fakt że ktoś przyniósł ją tutaj by mogła dojść do siebie utwierdza ją w przekonaniu że musi to być ktoś naprawdę wspaniały. Chcąc poznać gospodarza, rozgląda się w poszukiwaniu śladów które mogą jej o nim coś powiedzieć.

    Ksawery jest już prawie u celu, już tylko kilkanaście metrów dzieli go od miejsca do którego zmierza.
    Nie wszystko jednak jest tak jak sobie zaplanował. Miał zamiar być pierwszy, miał być szybszy niż „czarne buciory”. Jednak mimo wielkiego wysiłku, nie miał szans z mechanicznymi maszynami którymi poruszali się zabójcy. Gdy ujrzał strzelbę wymierzoną w Ewelinę, nie zastanawiał się długo, odbił się jak tylko mógł najmocniej i skoczył w kierunku jej i małej. W ostatniej sekundzie przeleciał tuż obok i padł na śnieg…który szybko robił się czerwony. Kula tylko go drasnęła ale dopadła Ewelinę. Mała schowała się za ciałem jeszcze żyjącej mamy a Ksawery postanowił rozliczyć się z zabójcami przyjaciela. Ruszył w ich kierunku z groźnym rykiem rozpaczy i złości jaki wydobywał się z jego zranionego serca. Gnał z myślą że rozszarpie ich na kawałki, z chęcią zemsty za wszystkie krzywdy, jakie do tej pory ci którzy mają czelność nazywać się ludźmi, wyrządzili zwierzętom. Lecz gdy staną przy nich zrozumiał jacy są mali, nie wzrostem ale sercem. Coś w nim pękło, odwrócił się i odszedł.
    Ewelina poprosiła go tylko by zabrał małą i się nią zaopiekował. Więc wziął Małą na grzbiet i ruszył w kierunku domu.

    A w domu, małą foczka zdziwiona tym czego dowiedziała się o gospodarzu z jego zdjęć i wpisów do różnych ksiąg, postanowiła się jakoś odwdzięczyć. Choć nie wiedziała dokąd wybrał się jej wybawca, wiedziała że wróci. Zostawił wszak otwartą książkę kucharską i wszystkie składniki potrzebne do Tortu Polarnego. Co więc zrobiła małą foczka? Zabrała się za kucharzenie.

    Niedźwiedź z nowo przysposobioną córką wracając do domu zauważył w oddali stado fok i właśnie do niego dotarło że o kimś zapomniał. Biegł ile tylko miał sił w zmęczonych już łapach, martwiąc się, czy aby nie broniąc jednego życia, nie naraził na niebezpieczeństwo innego…które przecież sam rano uratował.
    Drzwi otwierał z ciężkim sercem nie wiedząc co go czeka. Jednak to co ujrzał przerosło jego oczekiwania. Foczka, cała i zdrowa, na stole czekała kolacja w postaci jego ulubionego tortu. Na grzbiecie spokojnie spała nowa córeczka a w radiu właśnie ogłosili że „czarne buciory” uratowały niedźwiedzia którego wcześniej postrzeliły.
    Ksawery dobrze wiedział że chodzi o Ewelinę, wystarczyło teraz tylko poczekać aż niedźwiedzica wydobrzeje i do nich dołączy.

    1. Super, powodzenia!! 🙂

  3. Asia W. says:

    Foczka w końcu dochodzi do siebie, ale jest przerażona cała sytuacją i miejscem w którym się obudziła. Resztkami sił znajduje jedzenie którego Ksawery w pospiechu zapomniał zabrać. Jest tak wycieńczona, że zasypia ponownie podczas jedzenia…Nie wiadomo jak długo spała ale obudziło ją pukanie do drzwi…To była Basi…córka Czarnego Buciory, która wyruszyła na poszukiwanie taty…Nieświadoma tego że tata jest myśliwym i wyruszył na polowanie…Obudziła się sama w pustym domu myśląc że dorośli poszli po drzewo do lasu na opał, ubrała się i wyruszyła za nimi…Spacerując cały dzień po lesie zgubiła się, lecz zbliżał się już wieczór i znalazła jeden jedyny dom na swojej drodze…Głodna i zmarznięta postanowiła na chwilę się tam zatrzymać i ogrzać przy kominku…niestety nikogo nie było w domu i nikt nie odpowiadał na jej pukanie…Postanowiła wejść do domku ponieważ drzwi nie były zamknięte na klucz…Kiedy weszła do domu zobaczyła Foczkę i tak się przestraszyła, że zaczęła uciekać…Jednak zmęczenie dało znać o sobie i podczas ucieczki przewróciła się i skręciła nogę…Zdezorientowana całą sytuacją Foczka ukradkiem wyjrzała przez drzwi co się dzieje…Obie wystraszone i przerażone patrzyły na siebie dłuższą chwilę nie wiedząc co robić…Dziewczynka z bólu zaczęła płakać i wołać tatę…jednak nikt nie przychodził na pomoc…Foczka próbowała podejść do dziewczynki a ona próbowała ponownie uciekać ale skręcona noga jej to uniemożliwiła…Ciągnąc ciało bezwładnie po śniegu doczołgała się domku…była tak wyczerpana że nawet nie zdążyła pomyśleć co z Foczką przed którą się tak broniła i próbowała uciekać…zasnęła przy dogasającym kominku…Nastał kolejny dzień…Kiedy Basia się przebudziła było już widno, a kominek zgasł całkiem, próbowała się podnieść ale czuła jakiś ciężar na swoich stopach…nie mogła uwierzyć w to co widzi…na jej nogach leżała oparta główką Foczka, która swoim ciałem ją ogrzewała. Foczka przebudziła się i poczuła że ktoś ją głaszcze co było bardzo przyjemne, lecz w tym momencie już nie było próby ucieczki…jednej i drugiej serce waliło nie miłosiernie…były skazane tylko na siebie…Dziewczynka wstała i znalazła resztki jedzenia, które zostawił Ksawery i dała je wycieńczonemu zwierzęciu…Jednak Foczka noskiem odsunęła talerzyk w kierunku dziewczynki aby ta też mogła zjeść…Basia wstała i kulejąc poszła po drzewo, które leżało koło domu, a Foczka za nią…Gdzie nie poszła, ta za nią i nie odstępowała jej na krok…Próbowała przejść kawałek aby znaleźć kogokolwiek kto byłby w stanie im pomóc, lecz ból skręconej nogi nie pozwolił oddalić się daleko…W domu zaczęło się robić ciepło i przytulnie od żarzącego ognia…Basia znalazła w domu tylko mleko i suchy chleb, który musiał starczyć im obydwu…Nastała kolejna noc i kolejny dzień…Dziewczyny spędzały czas razem na zabawie na śniegu…Basia rzucała drewniany kijek a Maszka bo takie imię dostała Foczka ślizgając się na brzuchu przynosiła go z powrotem…I tak mijały im kolejne dni a pomocy nadal nie było, nikt się nie zainteresował Basią, nikt jej nie szukał…Pewnego dnia dziewczynka usłyszała strzały…były tak przerażone że kłusownicy chcą im zrobić krzywdę…Schowały się pod łóżkiem i usłyszały skrzypiący odgłos otwieranych drzwi…Basia kątem oka zobaczyła że w drzwiach stanął tata…Długo się przyglądała bo nie była pewna tego co widzi…Wystarczyło że mężczyzna odezwał się „ halo czy jest tu ktoś? ‘’ i po głosie była już pewna że to tata…Obydwoje padli sobie w ramiona…były łzy szczęścia i wzruszenia…Czarne Buciory wytłumaczył córce, że szuka jej od kilku dni, a to był ostatni dom na jego drodze gdzie nagle zobaczył dym z komina…Maszka ze strachu cała się trzęsła kiedy zobaczyła mężczyznę z bronią, nie chciała skończyć jak swoja mama…Nagle zobaczyła że Czarne Buciory podchodzi do niej i serce jej zamarło na chwilę…Wziął ją na ręce a ona w poczuciu strachu była taka bezsilna że nawet nie miała siły uciekać…Zaniósł ją do samochodu i położył na kocu, kiedy obok usiadła Basia poczuła się wtedy taka bezpieczna, czuła ze nic jej nie grozi…Dziewczynka cała drogę głaskała Foczkę po grzbiecie…Dla Maszki droga samochodem trwała w nieskończoność, nie wiedziała dokąd jedzie i czego ma się spodziewać…W końcu zasnęła i tak przespała cała podróż…Kiedy się obudziła zobaczyła wokoło puste białe ściany, była nawet miseczka z jedzeniem, tylko gdzie była Basia, tylko ona jej została…Nagle otworzyły się drzwi i weszła dziewczynka z tym panem który zabił jej mamę a zarazem uratował życie…Od razu jej się serduszko uradowało…Okazało się ze Maszka jest u weterynarza na badaniach…miała zapalenie płuc i musiała zostać w klinice na kontroli i obserwacji…Tylko co będzie dalej kiedy wyzdrowieję…myślała Foczka…Basia codziennie odwiedzała zwierzątko i spędzała z nią czas…Czuła się wtedy taka potrzebna i miała dla kogo żyć…w końcu Basia była jedyną osobą która się nią zainteresowała kiedy straciła mamę…Po tygodniu Maszka została wypisana i przewieziona do Fokarium Stacji Morskiej, gdzie miał być jej nowy dom…Nie mogła zostać wypuszczona na wolność, ponieważ za dużo czasu spędziła z ludźmi i po prostu sama by sobie nie poradziła na wolności…To było dla niej najlepsze rozwiązanie…była wśród swoich i czuła się potrzebna…Basia codziennie odwiedzała Foczkę przynosząc jej rybne przysmaki i biorąc udział w pokazach i występach fok…Maszka jako najmłodsza miała największe przywileje w Instytucie i była przez wszystkich uwielbiana…O jakim innym życiu mogła sobie śnić…Zyskała rodzinę i przyjaciół…Basia postanowiła kiedy dorośnie pracować przy fokach…A co najważniejsze dzięki tej całej sytuacji tata Basi Czarne Buciory skończył z kłusownictwem i polowaniem raz na zawsze…Tymczasem z wyprawy wrócił Ksawery…ale o tym dowiecie się już z kolejnej części książki… 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *