„Domyślanie się jest przyjemniejsze od samego patrzenia. W patrzeniu już nic się nie zmieni, na patrzenie nie ma się wpływu, a domyślać można się wszystkiego, nie tylko tego, co się na końcu zobaczy.” Piotr Adamczyk „Dom tęsknot”
Rodzicielska rzeczywistość bywa szara. Generalnie kolor szary lubię np. w garderobie lub na fotografiach, jednak w życiu już niekoniecznie. Tym bardziej, jeśli z całą mocą dociera do człowieka, że poza tym całym rodzicielstwem, które jest i będzie niezmiennie trwać, tylko z nowymi wyzwaniami i problemami, jestem też jeszcze cały czas ja. W czasach przed-rodzicielskich bardzo lubiłam czytać, pochłaniałam książki w zadziwiającym mnie samą tempie, czasem w jedną noc. Jeszcze w czasie ciąży dużo czytałam słuchając rad bardziej doświadczonych koleżanek i kolegów mówiących: „Korzystaj, później nie będzie ani czasu, ani siły!”. Traktowałam to trochę z przymrużeniem oka, jednak kiedy przyszedł TEN czas, przed którym wszyscy mnie przestrzegali, dostrzegłam ich racje. Rodzicielstwo mnie pochłonęło, w całości. Na szczęście prędzej czy później, ale zawsze przychodzi czas opamiętania, zaczęłam wracać i ja. Do żywych, do życia, do ludzi, do czegoś poza macierzyństwem. Znalazłam swój własny, nowy wymiar rodzicielstwa bez konieczności rezygnowania z siebie.
Ostatnimi czasy śledząc profil na Facebooku pt.: „Słowem w sedno” zaczęłam zwracać uwagę na cytaty Piotra Adamczyka załączane od czasu do czasu do zdjęć. Zaintrygowała mnie ich trafność, i wbrew pozorom niesamowita realność, a jednocześnie tak rzadko spotykana już (niestety) umiejętność nazywania uczuć i emocji czy opisywania relacji między ludźmi. Co ciekawe, ani przez chwilę nie pomyślałam, że autorem jest znany wszystkim aktor o zbieżnym imieniu i nazwisku (przykro mi Piotrek, tym razem nie o Tobie 😉 ), tylko ktoś zupełnie inny. Tak trafiłam na wszystkie cztery Fan Page Autora i już po ich przejrzeniu postanowiłam kupić książkę „Dom tęsknot”. Zawsze lubiłam czytać dobrą literaturę.
„Moje wymarzone miejsce na ziemi nie ma współrzędnych geograficznych, przesuwa się wraz z tobą i leży dokładnie między twoim lewym ramieniem i uchem.” P. Adamczyk ‘Dom tęsknot’
Zdarzyło się, poprzez ciąg, wciąż dla mnie niesamowitych, zdarzeń przyczynowo-skutkowych, że mam przyjemność korespondować z Autorem, co sprawia, że książka zaczęła nabierać dla mnie jeszcze głębszego wymiaru. Tym bardziej, że są w niej zawarte w większości jego wspomnienia z młodości, a zgłębianie ich powoduje, że odnosimy wrażenie wręcz intymnego poznania drugiego, jakże realnego przecież, człowieka.
Akcja powieści „Dom tęsknot” dzieje się we Wrocławiu, w poniemieckiej kamienicy, przed wojną zamieszkałej przez krewnych pisarza niemieckiego Gustava Freytaga, zaś po wojnie ich miejsce zastępują Polacy, próbujący odnaleźć się i zaaklimatyzować w obcej sobie narodowo i kulturowo przestrzeni. Swoją codziennością, niejednokrotnie trudną, czasem zabawną, ale na pewno pełną intrygujących zdarzeń kontynuują życie poprzednich, fikcyjnych lokatorów. „Dom tęsknot” to wielowątkowa historia pisana przez dorosłego mężczyznę, który wspomnieniami cofa się w czasie i opowiada nam ją widzianą oczami dziecka, małego chłopca Piotrka, który wychowywany w rodzinie o silnych korzeniach niemieckich próbuje zrozumieć otaczającą go rzeczywistość, rozgrywającą się na styku kultur, czasów historycznych i różnej mentalności, co przeplata się z czasem jego dorastania i odkrywaniem swojej seksualności.
Wielokrotnie uśmiechałam się czytając np. o mortadeli w panierce, to przecież i mój smak z dzieciństwa. Mam przed oczyma retrospekcję podwórkowych zabaw, trzepaka, grupa dzieciaków łażących po drzewach; paczki z jeansami z USA, Pewex czy pomarańcze na święta. W książce dostrzegłam fascynujące zderzenie zachodu Polski sprzed lat, w stosunku do biednego, bądź co bądź nadal, wschodu parę lat później. Autor pisze o rzeczach (chociażby sprzęty domowe), o których istnieniu ja będąc jeszcze dzieckiem nie miałam pojęcia lub nikłe gdyż były uważane za dobra ekskluzywne, na które moi rodzice nie mogli sobie pozwolić. To niesamowita podróż w przeszłość, ale jakby do innego świata, mimo że teoretycznie moja przeszłość już powinna nieco dogonić przeszłość Autora. A tak, nagle znajduję się w jego przeszłości i jestem nią niesamowicie oczarowana, odnajdując na każdym kroku cząstkę swojej i zamyślając się nad niuansami.
„Książki, której nie warto czytać więcej niż raz, nie warto czytać w ogóle.” P. Adamczyk ‘Dom tęsknot’
Jest to jedna z tych książek, które nie męczą nas ciężkimi do przejścia opisami, kiedy to, już po kilku słowach, gubimy siebie i wątek, a próbując kolejny raz zacząć od nowa odkładamy ją zmęczeni jak po biegu w maratonie. „Dom tęsknot” czyta się lekko, jednym tchem. Każda historia ma swój sens i jest opisana w konkretnym celu, a do tego podsyca ciekawość tego co będzie, dalej i dalej, kartka za kartką, rozdział za rozdziałem. Autor narracją koloruje świat, tamten z kart powieści i ten czytelnika, pozwól mu ubarwić też swój.