Czas oczekiwania na dziecko to na pewno piękny czas, ale też czas wielu pytań i wątpliwości. Mam obok siebie przyszłą Mamusię, która oczekuje swojego pierwszego, długo wyczekiwanego maleństwa i ma do nas, Mam bardziej doświadczonych wiele pytań. Dlatego zaangażowałam Mamy z mojego Fanpage’a na Facebooku byśmy wspólnie na te pytania odpowiadały, bo im więcej doświadczenia tym lepiej. Dziękuję wszystkim, które z zaangażowaniem podjęły się odpowiedzi na pytania. A tymczasem zapraszam do lektury 🙂 bo wyszło naprawdę fajnie i mamy nadzieję, że nasze doświadczenia pomogą młodym Mamom i rozwieją ich wątpliwości na tematy różne :).
Czy stosowanie kremu na rozstępy pomaga? Jeśli tak, to jaki krem poleciłabyś lub nie opierając się na własnym doświadczeniu?
- ja używałam Pharmaceris na rozstępy – jak dla mnie rewelacja , bardzo szybko się wchłaniał i u mnie zadziałał super bo nie mam ani jednego rozstępu.
- używałam przez chwilę Efektima Pharmacare będąc jeszcze w ciąży, ale całkiem nie potrzebnie bo po 2 ciążach nie mam ani jednego rozstępu 🙂
- ja za bardzo mamą z rozstępami nie pomogę, bo ich nie mam. Używałam w ciąży tylko oliwki dla dzieci i POLECAM.
- ja używałam pharmaceris i byłam bardzo zadowolona, super się rozsmarowywał i przede wszystkim żadnych rozstępów a przytyłam ok 20 kg.
- Całą ciążę, codziennie po kąpieli smarowałam brzuch dość dużą ilością oliwki Bambino. Do tego czasem zwykły balsam do ciała z Ziaji (bez parafiny w składzie, bo daje pozorny efekt polepszenia). Obecnie jestem dwa miesiące po porodzie i nie mam ani jednego rozstępu na brzuchu. A więc… Ave oliwka.
- Na rozstępy używałam kremu Noscar i jedyne na co zaradził to to, że zbladły dość szybko, ale są.
- krem palmers na rozstępy dla kobiet w ciąży i chyba jednak nic nie wyszło na skórze.
- ja szarpnęłam się w czasie ciąży na krem przeciw rozstępom Mustela, tani nie jest i niestety pozytywnych efektów w moim przypadku nie przyniósł bo w ostatnich 3 tygodniach ciąży zrobiły mi się ogromne rozstępy na brzuchu, które pozostały bardzo widoczne do dzisiaj pomimo stosowania później różnych kremów, na początku byłam bardzo rozgoryczona z tego powodu ale z czasem uświadomiłam sobie że te rozstępy to pamiątka po tym że w moim brzuszku rozwijało się i rosło Moje Największe Szczęście a to czym mam rozstępy na brzuchu czy nie tak naprawdę nie ma większego znaczenia!
- Trudno mi odpowiedzieć bo w moim przypadku kremy się nie sprawdziły…. Może dlatego ze leżały w szafce nie używanie.
- Codziennie po kąpieli smarowałam brzuszek balsamami i oliwka. Mam malutko i prawie niewidoczne rozstępy.
- nie używałam niczego ani 13 lat temu przy pierwszej ciąży ani teraz przy drugiej i na szczęście nie mam rozstępów widać taka uroda :D, ale z doświadczenia koleżanek mogę polecić dbanie o skórę na długo przed ciążą czyli uelastycznianie czym się da olejkami, kremami, balsamami później łatwiej pokonać rozstępy jeśli się pojawią.
- żadnych kremów nie używałam, bo ani jeden rozstęp się nie pojawił.
- Używałam na rozstępy Bio Oil, fakt miałam dosłownie z 3 na pośladkach ale zniknęły 😉 dodatkowo fajnie nawilża skórę i jak dla mnie świetnie pachnie tak więc polecam mimo dość wysokiej ceny 😉
- nie używałam nic na rozstępy poza zwykłą oliwka. Mam kilka, ale już zbladły ze praktycznie ich nie widać 🙂 (minęło pół roku od porodu).
- Niestety nie używam żadnych kremów na rozstępy, tylko samą oliwkę dla dzieci bambino na początku owszem nie miałam rozstępów ale teraz mam ich dużo na brzuchu. Żałuję, że żadnego kremu nie używałam, ale cóż mam nadzieje, że z czasem zanikną.
- Ja używałam kremu Gerber na rozstępy polecony przez panią farmaceutkę niestety na piersiach pozostały, poza tym w innych miejscach nie mam. Ogólnie proponowałabym znaleźć coś lepszego.
- na rozstępy używałam balsamu do ciała dla mam w ciąży z firmy Palmers, jakoś specjalnie nie pomógł, ale może dlatego, że dużo czasu nie poświęcałam smarowaniu brzuszka, bo ogólnie nie lubię balsamów i kremów. Rozstępy mam, ale tragedii nie ma i jak napisała jedna z mam, moje największe szczęście wynagradza mi wszelkie niedoskonałości pozostałe po ciąży :).
Czy uczestniczyłaś z mężem/partnerem w szkole rodzenia i czy z perspektywy czasu uważasz, że było to niezbędne doświadczenie?
- Nie uczestniczyliśmy z mężem na zajęciach w szkole rodzenia i bardzo tego żałuję. Większość koleżanek chodziła i każda była zadowolona. Przy następnym dzidziusiu będziemy chodzić. Przez to, że nie chodziliśmy do szkoły rodzenia nie pozwolono nam rodzić razem 🙁
- uczestniczyłam w szkole rodzenia i ogólnie mam mieszane uczucia , a wiec jak dla mnie to wszystko za kolorowo przedstawiali 🙂 pomogło mi jak zajmować się dzieciątkiem ale to była kropla w morzu 🙂 a co do porodu to już opowiadane są bajki … jakie to ja mam prawa itd . a w rzeczywistości jest naprawdę zupełnie inaczej 🙁 ja ogólnie nie polecam …
- Co do szkoły rodzenia to uczęszczaliśmy, informacje były przydatne, ale myślę, że bez szkoły rodzenia również poradzilibyśmy sobie bez problemu (a jest to nasze pierwsze dziecko).
- Co do drugiego pytania nie uczestniczyłam w szkole rodzenia i wcale nie żałuję, udzielałam się i wiele dowiedziałam z forum dla kobiet w ciąży dla mnie szkoła rodzenia była nie potrzebna 😉
- do szkoły rodzenia wybieraliśmy się, a w końcu nie byliśmy 😛
- nie uczestniczyłam w szkole rodzenia więc trudno mi radzić czy warto, ale jedno wiem na pewno jeśli tylko w szkole rodzenia ,czy u ginekologa czujemy się nie komfortowo uciekamy jak najdalej i szukamy przyjaznych ludzi którzy nie straszą opowieściami, a wysłuchają i uspokoją bo spokój jest kobiecie w ciąży bardzo potrzebny.
- Nie chodziłam i trochę tego żałuję. Byłam tego zdania ze i tak trzeba urodzić, a pieluchę umiem zmieniać to po co mam tam iść ?! Chore myślenie i żałuje bardzo.
- odpowiem tak – chodziliśmy razem i nie wyobrażam sobie że mogło by być inaczej może jest to tylko niewielka cząstka tego co przyniesie później życie ale i tak daje duże wyobrażenie tatusiowi na temat opieki jakiej wymaga mały człowieczek, co do samego porodu to byłam bardzo dobrze przygotowana i później nie stresowałam się tym jak to będzie w szpitalu jeśli chodzi o personel, opiekę, procedury, przebieg porodu, itp. Wg mnie wszystko zależy od tego do jakiej szkoły rodzenia się trafi ale ja uważam że warto.
- nie bo i tak wychodzi w praniu. Najlepsza jest położna, która pokaże Ci co i jak.
- szkoła rodzenia pomogła mi jedynie w tym, że potrafiłam prawidłowo przystawić dziecko do piersi. Podczas samego porodu, nie umiałam poradzić sobie z tym co się dzieje i bólem.
- Do szkoły rodzenia byłam zapisana, ale poszłam tylko na jedne zajęcia. Fajnie było, wyszło i tak w praniu. I tak wszystko można teraz znaleźć w internecie. Na męża przy porodzie się nie zdecydowałam. Także doświadczenie zbędne. Plus szkoły jest jedynie taki, że po wyjściu z szpitala przychodzi położna, którą już się zna i ma jakiś kontakt.
- do szkoły rodzenia to my akurat nie chodziliśmy, ja dużo czytałam (miałam mnóstwo książek), do porodu przygotowywałam się z kursem położnej, który znalazłam w necie (zresztą tą położną spotkałam w szpitalu w którym rodziłam) a jak przyszło co do czego to miałam cesarkę, bo mała wyjść nie chciała, tylko jedno wywołanie, zero reakcji na oksytocynę i ze względu na zagrożenie dla niej (mało wód płodowych miałam) 🙁
- Co do szkoły rodzenia, osobiście byłam tylko 2 razy (później wylądowałam z Ernim w szpitalu, tak się śpieszył) i za dużego doświadczenia nie mam. Ale bardzo mi się podobały te zajęcia – ciekawe ćwiczenia w ciąży + wzbogacanie wiedzy na temat ciąży, porodu, połogu, niemowlaków = jeśli partner jest otwarty i nie zawstydzi go widok ciężarówek to jak najbardziej WARTO 😉
- Tak uczestniczyliśmy oboje z mężem w bezpłatnej weekendowej szkole rodzenia. To był na pewno ciekawie spędzony czas dla nas obojga, wiele nowego się nauczyliśmy jeżeli chodzi o poród i pielęgnację dziecka. Choć z perspektywy czasu uważam, że taki tryb przyspieszony (2 dni po kilka godzin) nie wiele zostawia w pamięci (jedynie w notatkach a to za mało). Tak samo jest ze zbyt wczesnym uczestniczeniem w zajęciach- najlepiej max 2 miesiące przed porodem bo potem i tak nie wiele będzie się pamiętać. Fajny był instruktaż nt. oddychania i samego parcia oraz instruktaż dla tatusiów, którzy poczuli się bardziej pewnie w nowej roli.:)
- Dużo się naczytałam na temat szkół rodzeń i wiele osób nie polecało ich, dlatego my z mężem też się nie zdecydowaliśmy na nie. Na pewno fajnie jest uczestniczyć w takich zajęciach, ale tak naprawdę co ma być to będzie każda z nas inaczej przechodzi poród. Także myślę żeby lepiej się nad tym zastanowić czy warto chodzić do szkoły rodzenia albo posłuchać opinii na temat szkół rodzenia innych którzy mieli okazję na nich być.
- Jeżeli chodzi o szkole rodzenia byłam z moim mężczyzna i bardzo nam to pomogło 🙂 podczas porodu to on mi doradzał co mam robić 🙂 Ewka a może idź pod ciepły prysznic, poskacz na piłce, oddychaj…. To on biegał do położnej po rozkurczowe i przeciwbólowe…Mam wrażenie, ze to dzięki niemu tak sprawnie wszystko poszło… Każdej przyszłej mamie polecam, żeby angażować tatusia zaczynając od szkoły rodzenia i namawiam na poród rodzinny… Po mimo ogromnego stresu jaki wiąże się z porodem miałam wewnętrzny spokój ze wszystko będzie dobrze bo Bartek jest obok i nie pozwoli żeby coś złego się stało 🙂 <3 a i pierwsze kąpiele dzieciątka należały do niego bo się nauczył w szkole rodzenia 😛
- Przed narodzinami pierwszego maluszka uczęszczaliśmy z mężem na zajęcia w szkole rodzenia (szkoła prywatna płatna). Jednak obydwoje mieliśmy uczucia mieszane czy nam się ona przydała:(to tak naprawdę sucha teoria, a prawdziwy scenariusz napisało życie:)Opowieści o pięknym porodzie, o tym że to wszystko odbywa się zgodnie z naturą legło szybko w gruzach kiedy w 38 tyg ciąży wylądowałam na patologii a poród był wywoływany z okropnymi skurczami po oksytocynie:(na szczęście był ten wspaniały mąż, który zniósł ze mną wszystko:)sama opieka nad maluszkiem, to można powiedzieć instynkt rodzica i wyrobienie pewnych technik w wykonywaniu czynności związanych z pielęgnacją maluszka:)Tak naprawdę szkoła rodzenia pozwoliła nam poznać fajnych ludzi, z którymi mamy kontakt do dzisiaj, była fajna zabawa i kupa śmiechu:)Najważniejsze i nie przypadkowe było dla mnie poznanie wspaniałej osoby – położnej (która prowadziła szkołę rodzenia) mojej imienniczki. Małgosia pierwsza powitała na świecie nasze maluszki, pomogła nam w tych ważnych dniach, była wówczas prawdziwym wsparciem, udzielała cennych porad i czyni to do dziś dnia, mogę zawsze na nią liczyć :).
- Nie zdecydowaliśmy się na szkołę rodzenia, dużo wiedzy uzyskałam z literatury i forum, które namiętnie czytałam całą ciążę. Poza tym cudowna położna środowiskowa, która zaczęła mnie odwiedzać na kilka tygodni przed porodem i po porodzie wszystko mi opowiedziała. Poza tym zadziałał instynkt macierzyński w kwestii opieki nad maluszkiem 🙂 i intuicyjnie wiedziałam co i jak mam robić :).