Jakoś tak zupełnie naturalnie od początku swojego macierzyństwa uważałam, że tak. Kiedy córka miała rok już wtedy naciskałam na to, by celebrować razem z nią takie święta jak Dzień Babci i Dzień Dziadka oraz Dzień Ojca i Matki czy urodziny. Było to dla mnie jasne i oczywiste, żeby już od małego uczyć dziecko by brało pod uwagę uczucia innych. Nawet jeśli były to na początku tylko kolorowe bazgroły namazane bezmyślnie kredką na karteczce, dla mnie były to najpiękniejsze „życzenia” na świecie, choć niektórzy patrzyli na mnie dość wymownie. Ja zaś cieszyłam się, dziękowałam jej za śliczną „laurkę”, powtarzałam jakie jest dziś święto. Razem przygotowałyśmy karteczki z okazji Dnia Babci i Dziadka, Tatuś również dostał swój osobisty „bazgroł”. Kolejny rok to już bardziej świadome dziecko i widoczna radość z możliwości przygotowania prezentu dla kogoś bliskiego.
A jak na to pytanie odpowiada psycholog?
„Oczywiście, że tak, z wielu powodów. Małe dzieci mogą jeszcze nie pamiętać o święcie rodzica i w pełnych rodzinach zwykle jest tak, że to drugi rodzic przypomina o tym dziecku, tudzież rozmawia o tym, co dzieci chcą przygotować. Do pewnego momentu są to zwykle laurki albo inne rzeczy, które dziecko może samo zrobić, potem drobiazgi, które może kupić z własnego kieszonkowego.”
Ktoś spyta (często tak jest) jaki to ma sens i czy w ogóle?
„Sensem takich działań jest uczenie dzieci, żeby zauważały, że ważne są też potrzeby rodziców, że im też może być przykro, jeśli o ich święcie się nie pamięta. Chodzi o osoby bliskie- bo przecież rzecz dotyczy też babć i dziadków, a tak naprawdę w konsekwencji w ogóle chodzi, żeby uczyć dzieci brania pod uwagę potrzeb innych ludzi. Oczywiście pojawia się pytanie, kiedy dzieci są już na tyle duże, że powinny same pamiętać, ale to osobna sprawa. Natomiast w przypadku małych dzieci mówimy o tym, żeby czuwać nad „pamięcią” dzieci (…).”
A co w sytuacji, kiedy rodzice się rozstają? Wtedy przecież bywa różnie…
„(…) to, że rodzice się rozstali wcale nie musi być przeszkodą. Chyba że rodzice traktują tą sprawę jako kolejną rozgrywkę miedzy sobą mająca na celu „ukaranie” siebie nawzajem przez teksty typu: „Mówiłam mu (dziecku), a że nie zadzwonił z życzeniami, to już nie moja wina. Może po prostu nie jesteś dobrym ojcem”. Już nawet bez dodawania ostatniego zdania, powyższa wypowiedź jest mocno raniąca dla rodzica, natomiast niestety największym przegranym w tej rozgrywce może być dziecko, które na pewno doskonale rejestruje i nieświadomie reaguje na to, jak mama „przypomina i zachęca” do złożenia życzeń tacie. I zostaje postawione w sytuacji wyboru między niezadowoleniem mamy a rozczarowaniem taty. I niestety każdy wybór, którego dokona będzie niedobry (…)”
Dziecko nigdy nie powinno być kartą w rozgrywkach między dorosłymi. Jeśli nie radzicie sobie z emocjami w kontaktach z drugą stroną zawsze można poszukać pomocy mediatora, ale nigdy nie krzywdźcie dziecka wciąganiem je we wzajemne spory.
Zawsze byłam zdania, że warto uczyć dziecko właściwych zachowań już od małego, nie samym słowem, ale słowem połączonym z przykładem. Nie jest to proste w dzisiejszych czasach pełnych znieczulicy i ogólnego braku empatii, ale nie niemożliwe.
„Warto pamiętać, że uczenie dzieci troski o kogokolwiek poza sobą zaczyna się od bliskich, rodzeństwa, rodziców, dziadków a pamiętanie o ich święcie jest jednym z elementów tej nauki.”
Psycholog z wieloletnim stażem w pracy wychowawczej, doradczej i szkoleniowej, praktyk NLP (Instytut M. Ericksona w Berlinie) , coach, doradca zawodowy, trener. Posiada 20-letnie doświadczenie we współpracy z placówkami oświatowymi: szkołami, poradniami, radami pedagogicznymi, nauczycielami.
Dobry tekst! Ja pilnuje by córka pamietała o takich rzeczach 🙂
Jak dla mnie to również jest bardzo naturalne i nie zastanawiałam się nigdy nad tym głębiej.