Kiedy jeszcze byłam w ciąży ze Starszą dużo czytałam. Różnego rodzaju czasopisma dla przyszłych mam, poradniki, fora internetowe były na porządku dziennym. Filtrowałam porady jednak praktycznie wszędzie jak mantrę powtarzano „rytuały ważna sprawa” więc wzięłam to sobie do serca i kiedy córka przyszła na świat, zaraz po przybyciu do domu pierwszym rytuałem, powtarzanym później codziennie przez ostatnie 2,5 roku był rytuał wieczorny. Kąpiel, ciepłe mleczko, wyciszenie, bajka lub piosenka, albo po prostu cicha obecność i mała zasypiała spokojnie. Udawało się również na wyjazdach, godzina podobna, czynności podobne, dziecko świetnie wyczuwało „czas spania” i obywało się bez histerii czy długiego lulania.
Tak było do niedawna, aż nadeszło lato, córka skończyła 2,5 roku, dni stały się długie i słoneczne więc spanie o godzinie 20:00 przestało być atrakcyjne, no bo jak wytłumaczyć rozumnemu już dziecku, że śpimy kiedy słoneczko na niebie wysoko i nocy nie ma jeszcze za oknem? W odstawkę poszła również południowa drzemka i po dwóch dniach wieczornej walki o położenie się młodej spać powiedziałam pass. Na spokojnie przemyślałam sprawę i stwierdziłam zupełnie nie odkrywczo, że dziecko nie krowa, poglądy zmienić może. No i dorasta przecież… helloł serio, niestety to już nie ta niunia malutka, chociaż jak na nią patrzę to niewiele według mnie się zmieniło ;), ale tak pewnie będzie co najmniej do 30-tki ;). Oczywiście rytuał wieczorny pozostał, jedynie został przesunięty w czasie o dobrą godzinę. I tak córka do kąpieli szykuje się dopiero około godziny 20:30, później ciepłe mleko, bajeczka i ledwo przyłoży głowę do poduszki to już jej nie ma. Tym sposobem nie dosyć, że wieczory są spokojne, to jeszcze dziecko zaczęło spać dłużej i nie wstaje już o 6:00 rano, ale nawet o 8:00 co mnie niezwykle cieszy biorąc pod uwagę, że za kilka miesięcy druga panna zrobi nam życiową rewolucję.
Rytuały wspaniała rzecz, wprowadzone od pierwszych dni życia i konsekwentnie powtarzane przyniosą sukces i wprowadzą spokój w codzienny rytm. Jednak na własnym przykładzie widzę, że warto umieć również coś zmienić kiedy przychodzi odpowiedni moment i nie trzymać się kurczowo wytyczonych schematów. Bardzo mocno miałam zakorzenione, że o godzinie 19:00 dobranocka i spać, tak wyniosłam z domu rodzinnego, jednak musiałam wziąć pod uwagę, że to już inne czasy, żyjemy szybciej, mamy więcej obowiązków więc korzystamy z dnia maksymalnie i tego właśnie uczą się nasze dzieci.
Jakie rytuały poza wieczornym warto wprowadzić? Może masaż? Każdego dnia o podobnej godzinie, kiedy dziecko czuje się najlepiej, nie jest głodne, śpiące ani zmęczone warto poświęcić chwilę na tę cudowną bliskość. Dotyk = więź i maluszki bardzo tego potrzebują. Masaż uspokaja dziecko, sprawia mu przyjemność, daje poczucie bliskości i bezpieczeństwa dlatego warto ten rytuał praktykować. Kiedy córcia była malutka bardzo lubiła te wspólne chwile, po kilku dniach powtarzania miałam wrażenie, że „czeka” na ten wspólny czas. Jeśli z jakiegoś powodu musiałam przesunąć godzinę masażu stawała się niespokojna i lekko marudna.
A jakie wy macie lub mieliście rytuały w swoim rozkładzie dnia z maluszkiem?
(fot. www.pinterest.com)
Nie stosowałam żadnych specjalnych metod. Młoda nauczona zasypiania ok 20-tej i pogodziałam sie z tym, że przez to wcześnie wstaje. Próbowałam któregoś lata ją przestawić na późniejsze spanie, ale nie dało to rezultatu-po prostu jest rannym ptaszkiem jak my! Kiedy dzieciaki latem szaleją do późna, ona pada i idzie spać o „swojej” godzinie 🙂 Dla nas to plus, mamy wieczór dla siebie 🙂