„Luśka na planecie dziecko” Paulina Holtz
LifeStyle

Środowy (nie)poradnik Rodzica – „Luśka na planecie dziecko” Paulina Holtz

Luśka nie spała całą noc. Tak jej się przynajmniej wydawało, kiedy rano obudziło ją natarczywe pikanie budzika.

– JA PITOLĘ! Co za koszmar!!! – zakryła głowę kołdrą.

Wczorajszy wieczór jawił się jako ciąg nieprawdopodobnych zdarzeń i gdyby nie kac gigant byłaby przekonana, że to koszmarny sen.

Wysunęła rękę spod kołdry. Wymacała komórkę leżącą na nocnej szafce i wessała ją pod pierzynę.

Zegarek w telefonie nieubłaganie wyświetlał 7:30. Za oknem świeciło lipcowe słońce. Luśka w swojej bezpiecznej norce wystukała SMS’a:

Ratunku!

Hania odpisała po trzech minutach:

Kochana, nie panikuj. Zadzwonię z pracy. Teraz muszę znaleźć swoją głowę, podejrzewam, że potoczyła się pod łóżko, bo dochodzi stamtąd upiorny chichot….aaaaa!!!

– Nie panikuj, łatwo powiedzieć! – Głowa Luśki była na swoim miejscu i nie dość, że bolała przeokropnie, to jeszcze rozsadzały ją setki myśli i strachów. Luśka powoli przypominała sobie wydarzenia z poprzedniego wieczoru. Była z Hanią w klubie. Piły mojito. Dużo mojito. Ponieważ Lu czuła się lekko podtruta, Hania uznała, że najlepiej będzie porządnie zdezynfekować żołądek. Jeszcze więcej mojito. Potem tańczyły. Na barze. A potem nagle Hania wypaliła, że chyba jest w ciąży, ale boi się zrobić test.

– W ciąży?! Ale z kim??? – Hania lekceważąco machnęła ręką i zaczęła się śmiać. Tak się śmiała, że łzy leciały jej po policzkach jeszcze przez godzinę. W końcu dziewczyny postanowiły pojechać do całodobowej apteki i przetestować się na okoliczność ciąży.

– W kupie raźniej – powiedziała Lu i poprosiła zaspaną aptekarkę o dwa testy ciążowe.

– Płytkowy czy strumieniowy? – ziewnęła pani magister.

– A jaka to różnica? Zresztą nieważne! Jeden taki, jeden taki, a co? Jak szaleć to szaleć!

Pojechały do domu Hani, bo było bliżej.

Przeczytanie i zrozumienie instrukcji zajęło im trochę czasu.

Hania wlazła do wanny i umierając ze śmiechu próbowała nasikać do filiżanki. W jej zestawie testowym brakowało pojemnika na mocz, a było wyraźnie napisane, że trzeba w coś nasikać. Potem pobrać pipetą, nakroplić do otworu w kawałku plastiku, który wyglądał jak termometr, tylko zamiast skali miał papierek, na którym miały się pokazać dwie kreski. A raczej jedna. Nasikanie do porcelanowej filiżanki ze złotym rantem okazało się niemałym wyczynem i nie obyło się bez zamoczenia wyjściowych butów na niebotycznym obcasie oraz sukienki. Może gdyby Hania nie kucała w wannie tylko na kibelku, spustoszenie byłoby mniejsze.

Tymczasem Luśka wyciągnęła z pudełka coś na kształt długopisu, gdzie zamiast wkładu był papierek i spróbowała nasiusiać na jego koniec. Udało się bez większych przygód. Dziewczyny ułożyły testy obok siebie na rancie wanny i wyszły z łazienki.

Odczekać pięć minut.

Dla Hani to było najdłuższe pięć minut w życiu. Niechciana ciąża. Tak jak Lu, Hania uważała, że ma na poczęcie dziecka jeszcze kilka lat. Tym bardziej, że jej obecny partner zdecydowanie nie nadawał się na ojca. Na dodatek Hania wcale nie miała pewności, czy jutro go nie porzuci ostatecznie. A tu jakaś ciąża?

Przyjaciółki usiadły na podłodze, opierając się plecami o zamknięte drzwi do łazienki, za którymi czaiły się dwa zasikane papierki prawdy. Minęło pięć minut. Kolejne trzy. I jeszcze półtorej. Luśka przerwała milczenie.

– Idę sprawdzę, nie martw się, będzie dobrze. Na pewno nie jesteś, damy radę jakby co – wyrzuciła z siebie i zdecydowanie nacisnęła klamkę.

W łazience panował lekki półmrok. Za oknem zaczynało świtać. Luśka na palcach podeszła do wanny. Dwa kawałki plastiku wyglądały niegroźnie, ale Lu miała wrażenie, że podchodzi do klatki z lwami. Dwie kreski – ciąża. Jedna kreska – brak ciąży. Dwie kreski – afera, jedna kreska – dzień jak co dzień.

Pochyliła się z zamkniętymi oczami nad wanną, policzyła do trzech i spojrzała.

DWIE.

DWIE!!!!

DWIE????

– Ja pitolę! – Hania czekała za drzwiami, a Luśce nogi się ugięły. – Jak ja jej to powiem? Co ona teraz zrobi? Dwie równiutkie, różowe kreski. No dobra. Muszę jej powiedzieć… Luśka odwróciła się z testem w ręku i aż krzyknęła! Hania stała tuż za nią z wyrazem tak bezgranicznego zdumienia na twarzy, że Luśka odruchowo schowała test do kieszeni i głupio się uśmiechnęła. Hania wpatrywała się w nią z szeroko otwartymi oczami i w końcu wyszeptała:

– Dlaczego mi nie powiedziałaś?

– No właśnie do ciebie szłam! Haniu – Luśce aż się zebrało na płacz – wszystko będzie dobrze, ja ci pomogę! A może on wcale nie będzie takim beznadziejnym ojcem jak ci się wydaje? Masz duże mieszkanie, dobrą pracę, – podała Hani test i usiadła na wannie.

– Nie… nie…. nieeee martw się! – ryczała już na całego – prze… prze… przeeeeecieeeeeż toooo nieee koniec świataaaa!!

– Kretynko!!!!! – Hania złapała Luśkę za ramiona i potrząsnęła.

– Przecież to jest twój test!!!!!

Luśka zamarła. Otworzyła buzię. Zamknęła oczy. Otworzyła oczy i zamknęła buzię. Następnie powiedziała lekko obrażonym tonem:

– Mam nadzieję, że nikomu już nie podasz herbaty w tej złoconej filiżance.

I wyszła.

(ciąg dalszy przygód Luśki już za tydzień w środę 🙂 )

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *