Żyjemy szybko, dzień mija za dniem w trybie błyskawicznym i ani się obejrzałam minął rok. Czas, który obfitował w wielkie zmiany i całkowite poprzestawianie swojego życia. Przestałam się przejmować opinią czy oceną ludzi wokół, zaczęłam kierować własnym życiem po swojemu. Bywa ciężko, ale nie żałuję, odżyłam!
Nie rezygnuj z celu, tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie.
Każdy z nas inaczej definiuje swoje szczęście, każdy ma inne marzenia i plany. Jeden dobrze się czuje w sztywnych ramach, inny potrzebuje rozwinąć skrzydła i oddychać pełną piersią. Pamiętam rozmowy z moim Tatą tuż przed śmiercią. Wtedy, u schyłku swojego życia, kiedy wiedział już, że jego czas dobiega końca, powiedział coś, co bardzo mnie zmieniło. Mam to wciąż w głowie, a jego słowa są jak latarnia morska, która oświetla od pewnego czasu moją drogę.
Kilka miesięcy temu zaryzykowałam. Zrezygnowałam z pracy na etacie na rzecz własnej działalności. To dopiero trudne początki, niemniej jednak nie poddaję się i powoli, z uporem nie zbaczam z obranego kursu. Mam swoje cele, do których realizacji dążę, jednak zaczęłam czerpać radość z drobnych chwil, jakie mnie na tej niełatwej drodze spotykają. Bo o to chodzi, by na drodze do obranego celu dostrzegać drobne radości i z nich czerpać energię do dalszego działania.
Wrzucam piąty bieg i rozkoszuję się odrobiną luksusu.
W ciągu ostatnich dwunastu lat posiadania prawa jazdy, nigdy nie spędzałam w aucie tyle czasu, co w ciągu zeszłego roku. Samochód to nie tylko nasz środek transportu, ale przede wszystkim moje narzędzie pracy. We wrześniu zeszłego roku musiałam go zmienić. Pożegnałam mojego poczciwego Renault Espace’a, który nota bene napsuł mi krwi i solidnie szarpnął po kieszeni, na rzecz Renault Clio Grandtour’a. Ten drugi służy mi dzielnie, aczkolwiek nie jest pierwszej młodości, tak jak jego poprzednik. Mimo wszystko jednak lubię go i spełnia swoje zadanie bez zarzutu. Nie zmienia to jednak faktu, że odkąd jestem kierowcą, nie miałam okazji jeździć całkiem nowym autem.
Aż do pewnego pięknego lutowego dnia, kiedy to firma Qarson zaproponowała mi współpracę. Przez tydzień mogłam rozkoszować się jazdą nowiutkim, absolutnie rewelacyjnym pod każdym względem Renault Captur’em. W tym miejscu chciałabym serdecznie podziękować Agnieszce z bloga „Instrukcję poproszę”, za polecenie firmie Qarson mojej skromnej osoby. Wracając jednak do pięknie obrandowanego auta, które zwracało uwagę wszystkich wszędzie, gdziekolwiek się pojawiałam – jazda nim dała mi mnóstwo radości i satysfakcji. I teraz niespodzianka, okazało się, że nowym autem może się cieszyć tak naprawdę każdy, bez konieczności jego kupowania. Jak to możliwe?
Qarson czyli ani kupno, ani leasing – abonament!
Nie miałam pojęcia, że na rynku istnieje coś takiego, jak auta na abonament. Okazało się, że tak i jest to oferta niezwykle atrakcyjna. Nie każdy chce kupować nowe auto. Czasami w domu jest już jedno auto i drugiego owszem potrzebujemy, ale niekoniecznie chcąc je kupować. Opłaty, serwisowanie, ubezpieczenie – to wszystko spędza sen z powiek, a im więcej aut – tym więcej tego typu zmartwień. Leasing to z kolei umowa minimum na trzy lata, wpłata % wartości auta, a nie każdy posiada środki, a nawet jeśli posiada to niekoniecznie chce się ich pozbywać na rzecz tracącego na wartości samochodu. Jak zatem wygląda abonament? Sprawa jest niezwykle prosta. Odwiedzamy stronę firmy Qarson i oglądamy jakie auta mają w ofercie. Dobieramy te najbardziej odpowiadające naszym potrzebom i udajemy się do salonu.
Tam można się „przymierzyć” do wybranego samochodu i zobaczyć również inne modele.
Następnie podpisujemy umowę na 12 miesięcy i przez rok korzystamy z nowego auta na gwarancji producenta. Opłata startowa w Qarson mieści się w widełkach od 999 do 2999 zł za standardowe auto benzynowe lub hybrydowe. Na ich stronie możemy zobaczyć jakie raty przypisane są do określonych modeli aut. No i najważniejsze, w ciągu całego roku użytkowania cała odpowiedzialność serwisowa i wszelkie koszty z nią związane są po stronie firmy Qarson. Po roku zdajemy samochód i możemy z powodzeniem wybrać sobie kolejny nowy model. Brzmi dobrze? Rewelacyjnie! Ja niestety w chwili obecnej jeszcze nie mogę sobie pozwolić na dociążenie się abonamentem za samochód, niemniej jednak wrócę do tematu, kiedy moja firma rozwinie skrzydła.
Ta współpraca była właśnie taką złapaną chwilą radości. Dała mi dużo satysfakcji i motywacyjnego kopa do dalszego działania. Na długo zapamiętam chwile w pachnącym nowością aucie, wieczory spędzone „w drodze” w doborowym towarzystwie i uśmiechy na buziach dziewczynek.
Zmiany są dobre, szczególnie te na lepsze!
Czy nie bałam się zmian? Bałam się, tylko głupcy się nie boją. Jednak znalazłam w sobie tyle odwagi i determinacji, by spróbować. Obrałam swój kurs i płynę. Myślę o córkach i naszej przyszłości. One dają mi siłę i motywację każdego dnia. Myślę o tym, co powiedział mi Tato u schyłku swojego życia. I nie poddaję się. Odcięłam się od ludzi, którzy podcinali mi skrzydła, a zaczęłam otaczać się takimi, którzy mnie motywują. Tych pierwszych nie żałuję, za tych drugich każdego dnia jestem wdzięczna. Wiele za mną, a jeszcze więcej przede mną. Jest jednak we mnie coraz więcej odwagi i pewności, że to co robię ma sens. Z trudnych sytuacji wyciągam naukę, a z pozytywnych zdarzeń czerpię pełnymi garściami.
Podróż się liczy, a nie jej cel. Bo to w podróży mija nam czas. Cel jest na końcu i trwa chwilę.
Bardzo fajny wpis, ostatnio zaniedbałam Cię bo jakoś czasu Coraz mniej. Miło było Cię znów „poczytać „, życzę powodzenia w rozwoju swojej działalności. Buziaki